Mama do 1947 roku pracowała w Naczelnym Komitecie Wykonawczym Stronnictwa Ludowego jako sekretarka pewnego działacza ludowego. W każdym razie obracała się w kręgach ludowych. Była bardzo młodziutka, kiedy się spotkali z ojcem na jakimś zebraniu – urodziła się w 1925 roku. Po wojnie studiowała na UW w tym samym czasie, co ojciec. Była bardzo ładną kobietą, taką promienną – pszenną, niebieskooką blondynką. Wiem, że cieszyła się dużym powodzeniem, szczególnie wśród żydowskich komunistów, ale nie tylko. Konwicki mi kiedyś powiedział: „wszyscy kochaliśmy się w pani mamie”. Stała się komunistką pod wpływem ojca.
Generalnie rzecz biorąc, ja jestem w jednej dziedzinie za równouprawnieniem, a mianowicie: żeby w małżeństwie było 50% mężczyzn i 50% kobiet.
Ja jestem liberałem – i uważam, że kobieta, która chce pracować poza domem, powinna mieć takie prawo. Sprzeciwiam się tylko sztucznemu subwencjonowaniu tej pracy, poprzez np. podatek progresywny i subwencje do komunikacji zbiorowej oraz nieustanną propagandę, utrzymującą, że kobieta „powinna pracować” (jakby zajmowanie się domem nie było pracą!).
Kobieta przesiąka poglądami człowieka, z którym sypia. Ostatecznie (Natura czy Bóg – nie będziemy się spierać) nie po to tak skonstruował mężczyzn, by setki tysięcy plemników się marnowały; wnikają one w ciało kobiety i przerabiają ją na obraz i podobieństwo mężczyzny, do którego ona należy.
W historii rodzaju ludzkiego okresy, które później wydawały się wspaniałe, to okresy, w których mężczyźni i kobiety przekroczyli dzielące ich różnice i uznali wspólną więź w swojej przynależności do rodzaju ludzkiego.
Wcześniej tego roku pojechaliśmy na narty. Byłem właśnie w sklepie, gdzie płaciłem rachunek, i stała tam pewna znana mi pobieżnie kobieta. Czekałem na swój rachunek, a ona coś kupowała, sitko do herbaty. Zupełnie nagle zapytała mnie: „Gdzie zginął twój ojciec?” Byłem bardzo zaskoczony, wyrzuciłem z siebie jakieś „Oh, Anzio”. I teraz: to jest kobieta mniej więcej w moim wieku, a więc gdzieś tak w okolicach czterdziestki. Powiedziała: „Mój ojciec także zginął na wojnie”. Najwyraźniej ktoś pożyczył jej egzemplarz The Final Cut, a ona wysłuchała go w całości i uznała za bardzo poruszający. Tak naprawdę to powiedziała, że wzruszył ją do łez. Powiedziała mi to, stojąc w sklepie, z pewnym wysiłkiem jak podejrzewam, i pamiętam, że pomyślałem wtedy: „To naprawdę wystarczy. I nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli Amerykanie tego nie kupią”.
Na tym 50. piętrze urządzałem różnego rodzaju patologiczne eventy, typu spotkania historyczne, bo mieliśmy tam książki, mieliśmy tam kulturę i sztukę. Dla wielu mieszkańców Złotej są to patologiczne eventy. Byłem świadkiem sytuacji, w której mój znajomy w tatuażach i w czapeczce wchodził do mnie na event, i jeden z zarządzających wspólnotą powiedział, że jakąś patologię sprowadzam na Złotą. A to był jeden z najwybitniejszych, polskich fizyków.
Czy ja jestem moralny? Też sobie zadaję to pytanie. Jest jakiś argument, że mógłbym komuś szkodzić. Dochodzę do wniosku, że sama współwłasność czegoś nie szkodzi. Dopiero ktoś może z tej współwłasności źle korzystać. Uważam też, że mówienie, że poza Złotą mieszkają kanibale, którzy przyjdą na Złotą i wszystkich zjedzą, jest błędne.
Ja też w życiu zbankrutowałem, ale to nie oznacza, że jak zbankrutowałem, to nagle mój stan umysłowy i stan kultury zmienił się.
Trwa wyścig o to, jak oszukać wyborców. Przeczytałem pracowicie programy partyjne przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi - to jest wyścig populizmu ze wszystkich stron. Tam jest populizm, powiedziałbym, jedyną bronią, jaka jest przyjmowana. Ścigają się na przykład w tym, ile procent dadzą na służbę zdrowia. Jedni siedem, inni siedem i pół, teraz wszystkich przelicytował Strajk Kobiet, bo podał, że powinno być dziesięć.