Blask Tajemnicy Wiekuistej wyrżnął Izydora prosto w pysk, jak świetlisty bufor jakiegoś załadowanego potwornością całego Istnienia mgławicowego monstre-pociągu.
Pewne historie mają w sobie magię archetypu. Zawierają jakąś tajemnicę, dotyczącą ludzkich losów, wyborów, granicy między wolą a przypadkiem. Kiedy w takiej jednej historii wszystko to się zbiegnie, to historia ta zaczyna intrygować. Kiedy ma się w sobie choć odrobinę wrażliwości, drąży się do odgadnięcia tajemnicy i sensu tych zdarzeń. Ma się ochotę je opowiedzieć, bo wydaje się, że wtedy ten sens się odnajdzie. Zwykle się nie odnajduje, ale sam proces dochodzenia do poznania jest intrygujący.
Od plakatów wolałem zdjęcia polskich aktorek. Najchętniej tych nie tak kompletnie ubranych, co w przypadku polskich aktorek nie było łatwe. Zdarzały się jednak prawdziwe rarytasy. Miałem specjalny wielki zeszyt, do którego wklejałem je w tajemnicy.
Ja uważam, że niekompetencja Antoniego Macierewicza nie jest tajemnicą państwową.
40 lat temu aktor był ciągle dla większości ludzi człowiekiem, który postanowił beztrosko spędzić życie, nie robiąc nic pożytecznego. Nie wiadomo było, co o takim myśleć. Musiałem więc mieć dużą determinację, która wynikała z fascynacji, ale także tajemnicy, jaka to zajęcie otaczała.
Wraz z kultem wymiernego zysku, oczywistego postępu i namacalnych korzyści znika jednak respekt dla tajemnicy. A wraz z nim także pokorny szacunek do tego wszystkiego, czego nigdy nie zmierzymy i nie poznamy.
Cała ideologia polityki repertuarowej przed 1989 r. polegała na nieustannym sporze z ideologią oficjalnie panującą i raptem nagle straciliśmy przeciwnika. Ale przerobiliśmy to i w końcu porzuciliśmy w teatrze odnoszenie się do kondycji naszego narodu. Pojawiło się zainteresowanie ludzkim indywiduum, jego prywatnością, penetracją jego tajemnicy.