Tu kapusta, sędziwie schylając łysiny,
Siedzi i zda się dumać o losach jarzyny;
Tam, plącząc strąki w marchwi zielonej warkoczu,
Wysmukły bob obraca na nią tysiąc oczu;
Ówdzie podnosi złotą kitę kukuruza;
Gdzieniegdzie otyłego widać brzuch harbuza,
Który od swej łodygi aż w daleką stronę
Wtoczył się jak gość między buraki czerwone.
Nie żebym zaprzeczał że terroryści nienawidzą wolności - myślę, że nienawidzą. Jednak uwierzcie mi, nie sądzę aby sobie siedzieli i po prostu nienawidzili wolności w abstrakcyjnym sensie.
Scena to jest wielkie wyzwanie, nieśmiała osoba niech siedzi w domu, i gotuje.
Bardzo dowcipne, ale nie złapałem myśli…
Jeśli ma się coś do powiedzenia, zazwyczaj siedzi to w głowie, w sercu, czy innym miejscu. Nie wierzę w konieczność zaistnienia dramatyzmu w procesie twórczym. Tworzenie jest ciężką pracą. Jeśli chce się to robić, trzeba się do tego przygotować, skoncentrować. Coś takiego jak natchnienie jest chyba błędnym określeniem.
Gdy myślę o trzymaniu przestrzeni i zamykam oczy, widzę, że ja po prostu siedzę na krześle, a naprzeciwko mnie siedzi ktoś, kto patrzy na mnie z serdecznością w oczach i słucha tego, co mówię. Ktoś mnie trzyma w swoim spojrzeniu. To jest sformułowanie, którego ty często używasz: widzę cię, słyszę cię. Czymś przeciwnym jest osąd czy nieproszona rada.
(…) katolik to nie jest człowiek, który cały czas siedzi w kościele i klepie paciorki. Katolik też żyje, a życie jest czasem cholernie trudne i nieoczywiste. I o tym wszystkim trzeba mówić, a nie udawać, że jesteśmy idealni.