Polacy sami sobie muszą wypracować polskość poprzez pracę u podstaw i pomnażanie własnego kapitału – musimy liczyć tylko na siebie.
Pan premier powoływał się na duchy wielkich poetów, pięknych Polaków: Norwida, Trzebińskiego. Mnie przypomniał się nasz inny mały wieszcz. Przypomniał mi się Gałczyński. Pamiętacie państwo? „Któż to tak śnieżkiem prószy z niebiosów? Dyć oczywiście pan wojewoda” I potem dalej to leci pod koniec: „Hej, tam w Warszawie jest pan minister siwy i taki miły, przez okno rzuca spojrzenia bystre, bo chce, by dla ciebie były zimą sopelki, śniegi i lody: wszystkie zimowe wygody. Jeżeli tedy sanki usłyszysz i dzwonki ich tajemnicze, wiedz: to minister w skupionej ciszy nacisnął taki guziczek, że gwiazdki dzwonią i gwiazdki lśnią nad miastem i nad wsią”. Takie to było przemówienie, wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z lat 30., jakże proroczy.
Jednym z tych nękanych na polecenie Jaruzelskiego kleryków był błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko, za którego śmierć generał Jaruzelski ponosi osobistą, kierowniczą odpowiedzialność, której to zbrodni nie tylko do tej pory nie próbował wyjaśnić Narodowi, ale konsekwentnie bierze udział w matactwach, zatajaniu jej rzeczywistego przebiegu i sprawców.
Pomysł zaproszenia Wojciecha Jaruzelskiego do udziału w uroczystości beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II uważam za doskonały, pod warunkiem że pan prezydent Bronisław Komorowski konsekwentnie zabrałby ze sobą cały komplet zbrodniarzy – sowieckich funkcjonariuszy, którzy ponoszą odpowiedzialność, do tej pory niestety bezkarną, za dziesiątki lat prześladowań Kościoła w Polsce. Prześladowali oni zwykłych wiernych – za to, że byli wierni, i najwyższych pasterzy – za to, że byli dobrymi pasterzami. PRL była krajem, w którym ludzie Kościoła przez władzę byli traktowani jako element wrogi z definicji.
Szczęść Boże! Pytanie o równość obywateli wobec prawa. Czy będzie ona w Polsce wreszcie respektowana? Człowiek nienarodzony ma prawo dziedziczyć, a zatem jeszcze nienarodzony, a już uczestniczy, ma zdolność uczestniczenia w czynnościach prawnych, ale Rzeczpospolita Polska nie gwarantuje mu prawa do życia. Szanowne Panie! Kiedy was tak słucham – jestem tylko człowiekiem – nachodzi mnie ochota, żeby jakoś tak zrobić, żebyście zniknęły, ale nigdy w życiu nie głosowałbym za tym, żeby można was było odessać jakimś dużym odkurzaczem albo żywcem poćwiartować, albo też udusić…
Jest mi przykro z tego powodu, że taki film jest realizowany; który — jak słyszałem — w zdecydowany sposób oczernia polskich funkcjonariuszy. Czytałem wręcz taką opinię, że pokazuje ich jak niemal sadystów. A to są ludzie, którzy wykonują swoje obowiązki; którzy wykonują zadania; którzy strzegą granicy Rzeczypospolitej Polskiej i bezpieczeństwa Polaków. Nie dziwię, że funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zapoznali się z tym filmem, użyli tego hasła "tylko świnie siedzą w kinie", znanego nam z czasów okupacji hitlerowskiej, kiedy w naszych kinach pokazywano propagandowe filmy hitlerowskie.
Władzom idzie o to, by jednocześnie wziąć społeczeństwo za mordę i dmuchać w narodowy balon tej naszej wyjątkowości bez najmniejszej skazy.
Właściwie treścią tego filmu nie jest walka dobra ze złem, tylko walka z losem. Ma to bardziej tragiczny, aniżeli czysto dramatyczny wymiar. Czyli, czy można się z losem zamienić, oszukać go, uciec przed nim? Takie pytania nasuwają się przy tym filmie. (…) jest to bardziej moralitet lub filozoficzna bajka niż klasyczny dramat.
W latach 80. XX w. Niemcy budowali u nas sieć swojej agentury. (…) Po 10 kwietnia 2010 r. mamy pełną zgodę Moskwy i Berlina. To jest hipoteza badawcza, że klocki na szachownicy transformacji były rozstawione w sposób przejrzysty. Zamachu smoleńskiego nie dało się zrobić tylko w Moskwie.
Mama do 1947 roku pracowała w Naczelnym Komitecie Wykonawczym Stronnictwa Ludowego jako sekretarka pewnego działacza ludowego. W każdym razie obracała się w kręgach ludowych. Była bardzo młodziutka, kiedy się spotkali z ojcem na jakimś zebraniu – urodziła się w 1925 roku. Po wojnie studiowała na UW w tym samym czasie, co ojciec. Była bardzo ładną kobietą, taką promienną – pszenną, niebieskooką blondynką. Wiem, że cieszyła się dużym powodzeniem, szczególnie wśród żydowskich komunistów, ale nie tylko. Konwicki mi kiedyś powiedział: „wszyscy kochaliśmy się w pani mamie”. Stała się komunistką pod wpływem ojca.