Dorastając, nie mogłam pozwolić sobie na kupowanie wszystkich ubrań, jakie chciałam. Do dziś to wspomnienie trochę mnie męczy.
Niedawno obchodziłem 92. urodziny i na stare lata chcę po prostu mieć święty spokój. Nie chcę się denerwować. Myślałem, że jak ludzkość poleci w przestrzeń kosmiczną i popatrzy na naszą błękitną planetę, to zmądrzeje. A okazuje się, że to wszystko nic. Ciągłe kłótnie, nie ma dyskusji, są tylko monologi, przekrzykiwanie się. Powiedziałem sobie, "Dajcie mi wszyscy święty spokój, z waszymi politykami i kłótniami. Mam tego po same uszy".
Niełatwo ze mną wytrzymać, to panu gwarantuję (śmiech). Ale nie z powodu kaprysów, to śmieszne legendy bez przykładów. Niełatwo z powodu nieustającej presji ze strony otoczenia, do której ja jestem przyzwyczajona, ale która szokuje i męczy najbliższych współpracowników.
Nigdy mi nie zależało na pozycji supergwiazdy i nigdy nie będziemy do niej dążyć. (...) Irytuje mnie tylko ciągłe porównywanie nas do innych zespołów.
Dla mnie prawdziwa tragedia dzisiejszego tolerancyjnego liberalizmu polega na tym, że brak w nim wymiaru wspólnotowego. I nie bardzo wiemy, co z tym zrobić. Jedyne lekarstwo to ciągłe moralizowanie, penalizacja zachowań, które mogą kogoś urazić: bardziej surowe prawo dla rasistów, reguły poprawności politycznej w odniesieniu do mniejszości seksualnych itd., fanatyczne wyszukiwanie, czy jakiś sposób nazywania Romów to już przestępstwo, czy jeszcze nie.