Gdyby podzielić ludzi na "psowatych" i "kotowatych", myślę, że mam całkowicie "kotowaty" charakter. Kiedy ktoś mi mówi "w prawo zwrot", mam skłonność do odwracania się w lewo. Czasami czuję nawet z tego powodu wyrzuty sumienia, ale taka już moja natura i nic na to nie poradzę. Dobrze, że na świecie są różni ludzie. Jednak japoński system edukacji, którego na sobie doświadczyłem, wygląda mi na taki, którego celem jest wychowanie ludzi "psowatych", pożytecznych dla grupy, a czasami nawet idzie dalej i stara się uformować ludzi "owcowatych", by poszli całym stadem za przewodnikiem do celu.
Jakże mamy oczekiwać błogosławieństwa we wszystkich innych sprawach naszego życia zbiorowego, skoro właśnie zbiorowo po raz kolejny usankcjonowaliśmy składanie dorocznej ofiary z ludzi. Tak jest, ofiary z ludzi – konkretnie z ok. 1000 dzieci, które złożone zostają na ołtarzu ignorancji, bezwzględności i konformizmu.
Gdyby Andrzej Szczypiorski nie tryskał tak niespożytą energią w instruowaniu Polaków, jakich mają dokonywać wyborów i skąd mają czerpać jedynie słuszne poglądy, to pewnie prawda o tym, skąd on sam czerpał w życiu inspiracje do różnych działań, nie byłaby aż tak bulwersująca.
Zastanówcie się, czy nie popełniacie nadużycia, czy nie wychodzicie przed szereg, czy nie spieszycie się troszkę z fetowaniem Olgi Tokarczuk jako polskiej pisarki sławiącej imię Rzeczypospolitej, skoro inni ludzie, dla was autorytatywni (!) przedstawiciele Komitetu Noblowskiego, traktują ją jako wyrazicielkę etosu raczej żydowskiego niż polskiego.
Pomysł zaproszenia Wojciecha Jaruzelskiego do udziału w uroczystości beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II uważam za doskonały, pod warunkiem że pan prezydent Bronisław Komorowski konsekwentnie zabrałby ze sobą cały komplet zbrodniarzy – sowieckich funkcjonariuszy, którzy ponoszą odpowiedzialność, do tej pory niestety bezkarną, za dziesiątki lat prześladowań Kościoła w Polsce. Prześladowali oni zwykłych wiernych – za to, że byli wierni, i najwyższych pasterzy – za to, że byli dobrymi pasterzami. PRL była krajem, w którym ludzie Kościoła przez władzę byli traktowani jako element wrogi z definicji.
Czuję się dość samotna. Wokół mnie jest dużo ludzi, którzy mnie lubią, cenią, ale – z wyjątkiem dwójki najbliższych przyjaciół - nie ma w tym intymności
Jest mi przykro z tego powodu, że taki film jest realizowany; który — jak słyszałem — w zdecydowany sposób oczernia polskich funkcjonariuszy. Czytałem wręcz taką opinię, że pokazuje ich jak niemal sadystów. A to są ludzie, którzy wykonują swoje obowiązki; którzy wykonują zadania; którzy strzegą granicy Rzeczypospolitej Polskiej i bezpieczeństwa Polaków. Nie dziwię, że funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zapoznali się z tym filmem, użyli tego hasła "tylko świnie siedzą w kinie", znanego nam z czasów okupacji hitlerowskiej, kiedy w naszych kinach pokazywano propagandowe filmy hitlerowskie.
Trudnym procesem okazała się (…) postprodukcja. W Polsce takich filmów nie robi się i wiele ludzi uczy się pewnych rzeczy w trakcie pracy.
Aktualne dla współczesnego widza są pytania dotyczące tożsamości, wolności, odwagi i poświęcenia dla idei – oraz ceny tego poświęcenia, pytania dotyczące tchórzostwa, tego, co jest bohaterstwem, kiedy bohater uznany jest przez społeczność, czy ludzie niepoddani totalitarnej presji równie łatwo decydują się na kompromisy.
(…) Czechosłowacja była krajem dużo bardziej zaawansowanym cywilizacyjnie niż Polska, w sklepach półki były pełne, ludzie mieli samochody… Poza tym na co dzień dało się dostrzec coś, co – gdy już się zaaklimatyzowałam – bardzo polubiłam, a mianowicie poczucie równości społecznej. Czesi bardzo wcześnie stracili arystokrację i mocno rozwinęła się w tym kraju warstwa mieszczańska, dlatego nie było tam wielkiego rozdźwięku między bogatymi a biednymi. W ich gospodach rzeczywiście profesor siadał przy kuflu z rzemieślnikiem i gadali sobie jak równy z równym.
[Ksiądz Popiełuszko] to był absolutnie uroczy człowiek. (…) choć nie był dobrym mówcą, miał w sobie charyzmę, wewnętrzne światło, jakąś niezaprzeczalną dobroć. I chyba tym właśnie uwiódł wielu ludzi ze środowiska artystycznego, nawet tych, którzy na co dzień byli bardzo daleko od Kościoła. Ponadto bez wątpienia był odważnym człowiekiem, co przy tej jego kruchości i niepozorności, robiło tym większe wrażenie.