Churchill wyzwolił nas od nazistów, Silvio Berlusconi wyzwala nas od komunistów.
Führer sądzi, że jeśli w jego ręce wpadnie Stalin, to będzie go bez cienia wątpliwości chronił i trzymał w jakimś kurorcie; Churchill i Roosevelt zostaną natomiast powieszeni.
Stary, poczciwy torys, świetny premier na czas wojny, zadba, żeby Anglia ocalała. Ale Churchill nie może rządzić po wojnie, nie nadaje się. Musimy im dać do zrozumienia, że nie jesteśmy „dobrym wujkiem”, który wyciągnie brytyjskie imperium z kłopotów, a potem da się spławić. Ważą się losy brytyjskiego imperium: niewiele osób wie, że przez długi czas brytyjscy i niemieccy bankierzy trzymali w garści światowy handel…
Czyż prawdziwego stanowiska ukrytego w argumentacji chrześcijańskich fundamentalistów bez zastrzeżeń popierających izraelską politykę i odrzucających jej lewicową krytykę nie oddaje najlepiej wspaniała karykatura opublikowana w lipcu 2008 roku w wiedeńskim dzienniku „Die Presse”? Przedstawia ona dwoje krępych Austriaków w strojach nazistów, jeden z nich trzyma w rękach gazetę i mówi do swojego przyjaciela: „Znowu widać, jak w pełni usprawiedliwiony antysemityzm jest nadużywany do taniej krytyki Izraela!”. TO są dzisiejsi sojusznicy państwa Izrael. Zadajmy sobie jeszcze raz pytanie, jak do tego doszło?
Grozi nam demokracja, w której wszystko zostaje zredukowane do zrytualizowanych i pustych w środku skorup. Najdoskonalsze ucieleśnienie tego zjawiska stanowią dziś Berlusconi i Putin: wybory są tylko formalnością, one jedynie „zatwierdzają” władzę. Zarówno Putin, jak i Berlusconi mają poparcie 60 proc. wyborców – mimo że sytuacja gospodarcza w obu krajach bardzo się pogorszyła. Nic dziwnego, że są tak bliskimi przyjaciółmi.