A, bezbożny ty języku!
I tyrkotny, i kłamliwy.
(…) w historii pojawiają się bohaterowie, którzy są, nazwijmy to: sporni. My mamy na przykład Chopina, którego Francuzi uważają za swego. Podobnie Curie-Skłodowska, także jest uważana za rodowitą Francuzkę, a Kopernik jest traktowany przez Niemców jak swój. I wreszcie Janosik, choć to może nie jest zbyt intelektualny przykład, ale ta postać jest jak najbardziej historyczna. Mówiąc, że był Słowakiem odnieślibyśmy to do dzisiejszych granic. Natomiast w tamtym okresie był obywatelem górnych Karpat czyli poddanym cesarza austriackiego. Szczerze mówiąc dla samego Janosika nie miało to żadnego znaczenia jak go w końcu nazwą, ale jeśli mówił w jakimś języku, to z pewnością był to rodzaj języka słowackiego.
Obcą jest nam wszelka nienawiść plemienna i narodowościowa. Bojownicy wolności wszystkich krajów i narodów są naszymi braćmi. Umiemy hołd oddać wszelkiej wielkiej myśli, w jakimkolwiek języku się zrodziła, umiemy uczcić wszelkiego poetę i myśliciela, jakikolwiek naród go wydał.
Większą wagę powinniśmy przywiązywać do tego, co stało się elementem wspólnym, który wynikał zarówno z tradycji religijnej i niereligijnej. Takim elementem jest pojęcie osoby ludzkiej i jej godności. Ono może być wyrażone w języku religijnym przez fakt, że człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, który oddał się w ofierze ludziom, ale także może być formułowane zasadą, że człowiek jest miarą wszechrzeczy...
Hej! Gerwazy! daj gwintówkę,
Niechaj strącę tę makówkę!
Ja – z nim w zgodzie? – Mocium Panie,
Wprzódy słońce w miejscu stanie!
Prędzej w morzu wyschnie woda,
Nim tu u nas będzie zgoda.
Tu mieszkamy jakby sowy;
Lecz co gorsza, że połowy
Drugiej zamku – czart dziedzicem.
Czy inaczej: Rejent Milczek;
Słodki, cichy, z kornym licem,
Ale z diabłem, z diabłem w duszy!
A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.
Niechże będzie dziś wesele,
Równie w sercach, jak i w dziele.
- Przede wszystkim to jest bardzo długie imię, bo rosło z czasem, a że bardzo, bardzo długo już żyję, więc urosło do całej historii. W moim języku, w starej mowie entów, jak wy byście go nazwali, imię zawsze zawiera historię tego, kto je nosi. To bardzo piękny język, ale trzeba mieć dużo czasu, żeby nim coś powiedzieć, bo my mówimy naszym językiem tylko o tym, co warto bardzo długo opowiadać i czego warto bardzo długo słuchać.
Pod wpływem języka zmienia się trochę osobowość. Grając po polsku, nie muszę zastanawiać się nad pojedynczym słowem – w sposób naturalny, intuicyjny wręcz, łączy się ono z moją psychofizycznością, pociąga za sobą określone reakcje. W obcym języku ta relacja jest bardziej skomplikowana i wymagająca. Trzeba w sobie pewne rzeczy przełamać, gdyż nie ma się tej mowy "w sobie". To zarazem dziwne, ale i otwierające – daje nowe możliwości, pozwala wygrywać inne niż zwykle niuanse.