[Rokossowski] Był to nie tylko najzdolniejszy, ale również najbardziej ludzki spośród najważniejszych dowódców Armii Czerwonej. Wystarczy go porównać choćby z Żukowem, bolszewickim bydlęciem bez kultury osobistej i jakichkolwiek skrupułów. Żukow był typowym sowieckim aparatczykiem wysokiego szczebla. A więc niewolnikiem i despotą w jednej osobie. Płaszczył się przed Stalinem, a pomiatał swoimi podwładnymi.
W przeciwieństwie do jego [Rybakowa] fanów ma bowiem dobrą pamięć. I nie potrafię zapomnieć "Kordzika" i wszystkich innych obrzydliwych socrealistycznych produkcyjniaków, w których Rybakow żenująco sławił bolszewizm i towarzysza Stalina. Ale trudno mi się oprzeć wrażeniu, że gdyby stalinizm trwał do lat osiemdziesiątych, Anatolij Rybakow byłby zagorzałym stalinistą, a "Dzieci Arbatu" - gdyby oczywiście powstały - miałyby zupełnie inny wydźwięk.
Katarzyna Wielka doprowadziła ludzi do ostateczności, a gdy się zbuntowali, utopiła Rosję we krwi. Zryw Pugaczowa został stłumiony niezwykle brutalnie. Co ciekawe, Pugaczow, którego uważam za wielkiego bohatera mojego kraju, podczas powstania podawał się za Piotra III cudem ocalonego przed spiskowcami. To musiało Katarzynę dodatkowo rozwścieczyć. Skoro bowiem tylu Rosjan poparło rzekomego Piotra III, musiał on być znacznie lepszym władcą niż ona.
O tym, co [Żukow] wyrabiał podczas II wojny, można by napisać grube tomy. To on wysyłał całe sowieckie dywizje na rzeź. To on stosował "taktykę" polegającą na pędzeniu tysięcy ludzi pod ogień nieprzyjaciela, wierząc, że w ten sposób uda się "nakryć Niemców czapkami". Był to szczyt prymitywizmu. Kości milionów straconych w ten sposób żołnierzy Armii Czerwonej zalegają do dziś w rosyjskich lasach.
Jelcyn wracał ze Stanów Zjednoczonych i po drodze miał odbyć oficjalną wizytę w Irlandii. Na lotnisku rozwinięto czerwony dywan, stawił się irlandzki premier i szereg innych oficjeli. Ustawiono kompanię honorową i rozwieszono rosyjskie flagi. Samolot wylądował o czasie, podkołował do czerwonego dywanu, otworzyły się drzwi i... nic. Nikt z nich nie wyszedł. Premier Irlandii i jego świta stali tak przez pół godziny, wpatrując się w otwarte drzwi. Po tym czasie drzwi się zamknęły, samolot wrócił na pas startowy, wzbił się w powietrze i odleciał do Rosji. Okazało się później, że Jelcyn był tak urżnięty, że nie mógł nawet wstać z fotela. Kompletnie pijana była również całą jego delegacja. Doradcy, tłumacze, a nawet ochroniarze. Nikt z nich nie był w stanie wyjaśnić sytuacji Irlandczykom. Jedynym trzeźwym człowiekiem na pokładzie był pilot. A i to nie jest pewne. Dzisiaj ludzie się z tego śmieją, dla każdego Rosjanina obserwowanie podobnych scen było jednak największym wstydem i upokorzeniem. Naszym prezydentem był urżnięty komunistyczny wieprz.
To, że Hitler był ludożercą, nie oznacza, iż Stalin był wegetarianinem.