Chodziłam w dziurawych butach. Pomagał nam Caritas.
Lubiłam chodzić do kościoła, po kryjomu. Liturgia katolicka robi duże wrażenie. Szczególnie na kimś, kto pierwszy raz się z nią styka. Nasza gosposia zabierała mnie czasem w sekrecie do kościoła, bo rodzice byli w zasadzie przeciwni religijnej edukacji. (…) Rodzice nie byli jednak fanatycznie antyreligijni. (…) Chodziłam potajemnie na lekcje religii, do kościoła, chciałam się nawet ochrzcić, ale ksiądz mi odmówił. Był tchórzem. Nie spełnił kapłańskich powinności. Bał się, że rodzice komuniści, że będzie miał nieprzyjemności. Wobec tego ochrzciła mnie koleżanka, ale nie miałam pewności, czy to się liczy, czy nie.
To wszystko stało się bardzo nagle i bardzo przypadkowo (…) Wracając z uniwersytetu wstąpiłam z koleżanką do baru mlecznego, do którego nigdy wcześniej nie chodziłam. Posilał się tam akurat fotoreporter ,,Dookoła świata”, Barącz, który przyjechał do naszego miasta, by zrobić zdjęcia jakiejś dziewczyny w związku z konkursem "Gwiazda tygodnia". No i stało się. Sfotografował mnie.
Jak uświadomiłem sobie że na świecie dwa miliardy ludzi marzy o butach, następne dwa miliardy marzy o rowerze, a następne dwa miliardy o samochodzie, potem jest miliard który to wszystko ma i ma kryzys, zacząłem się zastanawiać na podstawowym pytaniem co jest sensem i co jest podstawą funkcjonowania gospodarki? I myślę, że to dokładnie wolny rynek jest w gospodarce tym czym demokracja w polityce.
Jak byłam młodsza, chciałam być baletnicą, chodziłam do szkoły baletowej, ale nic z tego nie wyszło. Już jako 13-latka miałam pewność, że będę modelką. Marzyłam, żeby być częścią show-biznesu. Codziennie wyciągałam z szafy mamy ciuchy, przebierałam się, robiłam makijaż i przed lustrem udawałam, że jestem na wybiegu.
Nie można dać się zwieść marszom łysych mężczyzn w ciężkich butach; za fobicznymi nastawieniami emocjonalnymi szeroko rozpowszechnionego etnocentryzmu, jeśli się nie mylę, kryją się bowiem raczej reakcje defensywne. Poprzez nie wyraża się również rzeczywiste doświadczenie obywateli, którzy dostrzegają dziś utratę zdolności państwa narodowego do działania politycznego – zaś ogólnie rzecz biorąc, zdają sobie sprawę ze słabości politycznie zatomizowanego świata państw narodowych w konfrontacji z funkcjonalnymi imperatywami zderegulowanych rynków światowych.
Kiedy byłam dzieckiem, czytanie było dla mnie bardzo ważne. To było dla mnie bardzo inspirujące. Chodziłam do szkoły, w której do tego nie zachęcano, ale zachęcali do tego moi rodzice, i to w części uczyniło mnie tym, kim jestem.
Mieszkałem w domu pełnym inteligencji przy ul. Mickiewicza 37, na II piętrze. Ale jeśli ktoś się bał, to nie Niemców. Jeżeli niemiecki oficer zobaczył mnie na ulicy i nie otrzymał rozkazu aresztowania mnie, nie miałem się czego bać. Ale gdy polski sąsiad, który zauważył, że kupiłem więcej chleba, niż zwykle – musiałem się bać.