Wszystkie moje myśli, refleksje związane z aktorstwem wychodzą właśnie z teatru.
Lubię powierzyć siebie osobie mającej jakąś wizję i pomysł na to, co chce w danym momencie eksplorować. [...] Jako aktor uwielbiam ten proces.
Nigdy nie gram. Po prostu pokazuję prawdziwe zwierzę, które jest we mnie.
Dziwaczność to nie moja natura. Jestem porządnym chłopcem z Wisconsin.
Do dziś nie mogę uwierzyć, że byłem tak bezczelny, by pomyśleć, że mogę odegrać rolę Jezusa.
Uwielbiam teatr. Od 25 lat pracuję w nim z tymi samymi ludźmi: mamy własną grupę teatralną, własny budynek. Jestem dumny z naszych przedstawień. Lubię kino, ale teatr jest dla mnie stałym punktem odniesienia. Tu czuję się najlepiej, tu zawsze wracam. Do kina odchodzę tylko na chwilę, bo kocham przygodę, jaką ono niesie. W teatrze jednak mam swoje korzenie, tam także uczę się, tam biorę udział w najciekawszych twórczych poszukiwaniach. Myślę, że nie ma przesady w stwierdzeniu, które nieraz słyszałem w Europie, że teatr jest dla aktora domem.
Nie chcę mieć jako aktor jednego wizerunku. Nie lubię takiej presji, że człowiek musi robić jeden rodzaj filmów, bo wtedy staje się zbyt sztywny. Trzeba ćwiczyć różne mięśnie i różne partie ciała.
Lubię pracować z ludźmi, którym ufam. Z ludźmi tak samo chorymi na sztukę jak ja.
Joga to ćwiczenia fizyczne i psychiczne. Oprócz jogi, którą praktykuję od 10 lat po 2 godziny dziennie, dobrą formę zapewnia mi praca w teatrze.
Jak gotuję, muszę zrobić zakupy tuż przedtem, bo wiem, w jakim jestem nastroju i na co mam akurat ochotę. Nie rozumiem ludzi, którzy przygotowują obiady na tydzień z góry, a potem tylko wyjmują je z zamrażarki. Ja żyję chwilą. To kwestia osobowości.
Filmy wielkich studiów to biznes. Dlatego w Hollywood nie chcą się bawić w żadną tajemnicę, nie chcą ryzykować. Swoich aktorów kreują na gwiazdy, które ciągle robią to samo. Aktorzy są produktami do kupienia, a kupując produkt, ludzie muszą wiedzieć, co to jest. Ja nie nadaję się na gwiazdę, rzadko więc pojawiam się w hitach.
Aktorstwo daje uczucie, które kocham: że jestem nikim, a jednocześnie wszystkim.