Polska to niekończący się remont. Każdy fachowiec, który coś naprawia, najpierw zadaje pytanie: „A kto panu to wcześniej robił?”.
Irytuje mnie, że Polacy są szalenie skrajni. Albo są podrzędni, wstydzący się swej prowincjonalności, albo niesamowicie bufonowaci w stosunku do tzw. „gorszych” – Albanii, Rumunii, Cyganów…
Nie muszę nikomu udowadniać, że jestem prawdziwym Polakiem. Udowadniam to, co miesiąc, płacąc w Polsce niemałe podatki. To jest mój patriotyzm. Takiej postawy oczekuję. Kochasz Polskę, posprzątaj kupę po psie, zapłać podatek, przeczytaj książkę.
Odmieniamy Polskę przez wszystkie przypadki, ale jej nie szanujemy, nie dbamy o nią. Ten chaos w edukacji, ten rozkład w służbie zdrowia, przecież to się ciągnie latami.
Polska nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest nasze życie. Bo ono jest jedno. Jeżeli będziemy zadowoleni z życia, to Polska też na tym zyska.
Bankiem, który reklamuję, zarządzają Holendrzy, solidni i pracowici. Od nich – a nie z polskich mediów – dowiaduję się, jak dużo się w Polsce zmieniło. Muszę też przyznać, że od pewnego czasu chętniej z nimi rozmawiam niż z rodakami. Nie są agresywni, nie poruszają w rozmowie, zaraz po dzień dobry, kwestii fundamentalnych, nie pytają mnie o patriotyzm, albo o wiarę. Przy rosole nie salutują tylko dlatego, że jest z polskiej kury zrobiony. Odpowiada to stanowi moich nerwów i związkom uczuciowym z ojczyzną. Chciałbym pójść na kawę z mlekiem i przejść się Marszałkowską. Ale to nie jest takie proste, ponieważ muszę nią przejść ze świadomością, kto nią kiedyś chodził, kto ją zniszczył i kto odbudowywał.
My, gdzieś pomiędzy cywilizacjami, pomiędzy kulturami, pomiędzy Bizancjum a Zachodem, nie mamy swojej wyraźnej twarzy.
Mamy fioła na własnym punkcie. (…) Z drugiej zaś strony – bolesne przeżycie niższości wobec wymarzonego Zachodu. (…) Jedna z tez, ostrożnie postawiona, bardzo mnie przekonuje: Polska jest późnym tworem na Starym Kontynencie. Dziesiąty wiek to późno, zważywszy, że nie ma żadnych odnośników do przeszłości.