Bankiem, który reklamuję, zarządzają Holendrzy, solidni i pracowici. Od nich – a nie z polskich mediów – dowiaduję się, jak dużo się w Polsce zmieniło. Muszę też przyznać, że od pewnego czasu chętniej z nimi rozmawiam niż z rodakami. Nie są agresywni, nie poruszają w rozmowie, zaraz po dzień dobry, kwestii fundamentalnych, nie pytają mnie o patriotyzm, albo o wiarę. Przy rosole nie salutują tylko dlatego, że jest z polskiej kury zrobiony. Odpowiada to stanowi moich nerwów i związkom uczuciowym z ojczyzną. Chciałbym pójść na kawę z mlekiem i przejść się Marszałkowską. Ale to nie jest takie proste, ponieważ muszę nią przejść ze świadomością, kto nią kiedyś chodził, kto ją zniszczył i kto odbudowywał.
Myślę, że w pewnym momencie Holandia stanie się jednym wielkim miastem. To nieuniknione, kiedy żyjesz w kraju zamieszanym przez tak wielu ludzi. Nie stać nas na pozostawienie natury samej sobie. Niektórzy ludzie twierdzą, że wydmy powinny być w pierwotnym stanie, ale to dla mnie dziwne aby pozwolić rzeczom być takimi jakie były 500 lat temu.