Irytuje mnie, że Polacy są szalenie skrajni. Albo są podrzędni, wstydzący się swej prowincjonalności, albo niesamowicie bufonowaci w stosunku do tzw. „gorszych” – Albanii, Rumunii, Cyganów…
Nie muszę nikomu udowadniać, że jestem prawdziwym Polakiem. Udowadniam to, co miesiąc, płacąc w Polsce niemałe podatki. To jest mój patriotyzm. Takiej postawy oczekuję. Kochasz Polskę, posprzątaj kupę po psie, zapłać podatek, przeczytaj książkę.
Tak naprawdę najwięcej w życiu zarobiłem, występując w reklamie banku. I wcale się tego nie wstydzę.
Osoba w wieku dojrzałym mając znacznie większe doświadczenie niż dużo młodsi rodzice jest w stanie szybciej rozwiązać różnego rodzaju problemy.
Mamy fioła na własnym punkcie. (…) Z drugiej zaś strony – bolesne przeżycie niższości wobec wymarzonego Zachodu. (…) Jedna z tez, ostrożnie postawiona, bardzo mnie przekonuje: Polska jest późnym tworem na Starym Kontynencie. Dziesiąty wiek to późno, zważywszy, że nie ma żadnych odnośników do przeszłości.
XX wiek, w którym spędziłem większość życia, jest dla mnie wiekiem absurdu, wiekiem pobytu kilku wariatów, kurdupli, którzy wywalili kawał świata w powietrze.
Mała dziewczynka jest zjawiskiem bardzo dziwnym w moim życiu. Mam dla niej czas, więc to wzajemna uczuciowość. Ona korzysta ze mnie, a ja obserwuję, jak rośnie, czego nie mogłem docenić, kiedy byłem młody i miałem dwóch synów, ale pracowałem, a dzisiaj oni są już bardzo dorośli.
Bardzo lubię teatr, ale chcę także realizować się gdzie indziej: w filmie, radiu, telewizji i kabarecie. Przy stałym angażu w teatrze udział w tych jakby pobocznych zajęciach zawsze wiązał się z mnóstwem komplikacji.
Kiedyś w albumie fotograficznym Zosi Nasierowskiej pod moim zdjęciem, jeszcze bardzo młodym, Agnieszka Osiecka napisała, że jestem aktorem niewymiarowym. To znaczy, że trudno mi przypisać jakąś zdecydowaną cechę. Na amanta za mało zdecydowany, na bohatera romantycznego też.
Jedynym powodem, dla którego tęsknię za minioną epoką, jest to, że nie istniały wtedy tabloidy. Tłumaczenie takich rzeczy [plotek z tabloidów] jest poniżej godności. Mnie nie sprawiają one przykrości, ale mogą dotknąć moich bliskich i to mnie boli.
Życie aktora jest straszne. To zawód samotników, egocentryków, którzy na potrzeby sztuki wypłukują się ze wszystkich emocji. Bo żeby zagrać przekonywająco miłość lub nienawiść, to naprawdę musisz to czuć. A potem spada kurtyna, gasną światła i zostajesz sam ze sobą. Skąd wziąć potem siłę na to, żeby takie emocje przeżywać w prawdziwym życiu? Ja już nie chcę się tak wypłukiwać. Chcę żyć.
Dzisiaj nie muszę żyć ze swojego zawodu, w związku z tym jest to dla mnie sytuacja bardzo dobra i wygodna, ale z drugiej strony w jakimś sensie też szlachetna wobec widza. Nie muszę im wypadać z lodówki.
(…) czuję się związany uczuciowo z moją ojczyzną, ja tak jej nienawidzę, że ją kocham, albo odwrotnie. Jestem uwikłany. Byłaby możliwość ucieczki, bo tamten świat mnie kupuje, ale ja duszą, ciałem i całym moim nieszczęściem jestem tu. I tu pewnie zdechnę mimo wszystkich marzeń, żeby mieszkać w Toskanii.