Dlatego zapewne malarze groty są największymi animalistami wszystkich czasów. Dla nich zwierzę nie było tak jak dla Holendrów fragmentem łagodnego pejzażu pasterskiego, ale widzieli je błyskawicznie, w dramatycznym popłochu, żywe, ale naznaczone już śmiercią. Ich oko nie kontempluje przedmiotu, ale z precyzją mordercy doskonałego pęta go w sidła czarnego konturu.
Portrety to poniekąd ludzie prawdziwsi; bo gdy naturę człowieka wypaczy podłość, łatwo ją przesłonić pozorem zacnej, godnej fizjonomii - w namalowanej zaś postaci nie ma sprzeczności: jest tym na kogo wygląda.
[akt I, scena I].
Malarstwo jest zawsze jednak tylko, w najlepszym razie, zdeformowaną naturą – niczym więcej. Te wszystkie próby umuzykalnienia malarstwa to jedno wielkie kłamstwo – od przedmiotów nie uwolnicie się nigdy.