Zwyciężyłeś i przeto ulegam. Atoli odtąd umarłeś na równi ze mną – umarłeś dla Ziemi, dla Nieba i dla Nadziei! We mnie istniałeś i – spojrzyj w moją śmierć, spojrzyj wskroś tej, która jest twoją, postaci, – jak doszczętnie zamordowałeś siebie samego!
Ludzie zazwyczaj nikczemnieją stopniowo. Co do mojej osoby – wszystka cnota w oka mgnieniu, znienacka opadła ze mnie, jako płaszcz.
Odmęty szału, w których się pogrążyłem niezwłocznie i bez namysłu, pochłonęły wszystko, prócz szumowin ubiegłych dni — w okamgnieniu zatopiły wszelkie trwałe i poważne wrażenia i pozostawiły w pamięci jeno lekkomyślną powierzchnię minionego żywota.