Tak jak moja małżonka, co śpi w grobów głuszy,
Była droższą mej duszy nad życie mej duszy.
Lecz z biegiem lat ten rycerz chwat twarz schylił smutkiem bladą: jak wielki ląd - ni jeden kąt, by był, jak Eldorado!
Przez skrzących łuną okien dwoje
Widzi dziś pielgrzym z obcych stron
Jak fantastyczne duchów roje
Pląsają pod zgrzytliwy ton
Podczas, gdy w bramie dziką zgrają
Miast wdzięcznych Ech
Tłoczą się widma, które znają
Nie uśmiech - lecz tylko śmiech.
A gdy już był bez sił bez żył - Napotkał marę bladą. O, cieniu mów, gdzie kraj mych snów - Mów, gdzie jest Eldorado?
Anioły, ze łzą u swych powiek,
Żałują nieszczęśliwca —
Bo słuchaj: Dramat ten — to Człowiek.
Bohater? Robak Zdobywca!.
Za szczyty gór - Za kresy chmur - W krainę cieniów bladą śpiesz noc i dzień (odrzecze cień) - Tam znajdziesz Eldorado!
Przeminął wiek - osiwiał człek, duch troską drżał mu bladą: bo nigdzie mu nie błysł kraj snu - rojone Eldorado!
Oboje dziećmi byliśmy tam
Nad brzegiem, gdzie ocean grzmi;
Lecz jak my się kochali, snadź nie kocha Bóg sam,
Ja i moja Annabel Lee.
Za srebrny mur,
Księżyca Gór,
W Dolinę Cieniów bladą,
goń, śmiało goń -
a znajdziesz Eldorado!