Volksdeutsche opowiadają o swoich cierpieniach. (...) To chwyta za serce.(...) Sami idealiści!
Führer jest człowiekiem antyku. Skrycie nienawidzi chrześcijaństwa (...) Cóż za różnica między dobrotliwym i mądrze uśmiechającym się Zeusem a wykrzywionym w bólu, ukrzyżowanym Chrystusem.(...) [Führer] opisuje życie w starożytnym Rzymie: jasność, wielkość, monumentalność.(...) Zapewne, sądzi on, nie przeżylibyśmy żadnego rozczarowania, gdybyśmy teraz nagle znaleźli się w tym starym Wiecznym Mieście.
Zakazuję, aby nasi ludzie przyglądali się egzekucjom Żydów. Ten, kto wydaje zarządzenia i sprawuje nadzór nad ich realizacją, nie powinien być świadkiem egzekucji. To osłabia duchową odporność.
Roosevelt wygłosił skierowane do nas bezczelne i bezwstydne przemówienie. Żydowski służalec! Nakazuję prasie i radiu ostro go zaatakować.
Jak wygramy, to kto nas będzie pytał o metodę. Mamy tak czy owak tak wiele na sumieniu, że musimy zwyciężyć, bo inaczej cały nasz naród, z nami na czele, ze wszystkim, co kochamy, czeka zagłada. A więc do dzieła!
Omówienie z Bouhlerem problemu potajemnej likwidacji umysłowo chorych. 40 000 już nie ma, trzeba jeszcze usunąć 60 000. To jest ciężka, ale też konieczna robota. I musi być wykonana. Bouhler jest do tego właściwym człowiekiem.
Wszyscy europejscy Żydzi zostaną po wojnie deportowani na Madagaskar. Będzie to niemiecki protektorat zarządzany przez niemieckiego gubernatora policyjnego.
Opinia Führera o Polakach jest miażdżąca. Bardziej zwierzęta niż ludzie, całkiem tępi, bez wyrazu. Obok nich warstwa rządząca będąca przynajmniej produktem mieszaniny klas niższych z aryjską rasą panów. Brud Polaków jest wprost niewyobrażalny. Również ich zdolność dokonywania ocen jest równa zeru.
Zajmuję raz jeszcze stanowisko, aby nie heroizować narodu polskiego i pozbyć się sentymentalnego do niego stosunku.(...) Historia tego narodu musi dobiec kresu.
Ludność [polska] na razie jeszcze żywi do nas wielką nienawiść.(...) Najbardziej podburzają przeciwko nam Żydzi. Jest tylko jeden środek, aby zaprowadzić pokój: brutalna siła!
Polski terror znajduje się nieodmiennie na pierwszym planie.
Daję Magdzie w prezencie samochód dla niej i dla dzieci. Jest przeszczęśliwa.
Czy będzie wojna? W to nie wierzę. W każdym razie nikt właściwie w tym momencie nie ma na to ochoty. Taki stosunek do niej to nasz najlepszy sojusznik. (...) Wieczorem znowu u Führera.(...) Jest bardzo wściekły na Polskę.
Na Akropol. Och, ten wstrząsający widok! Kolebka aryjskiej kultury. Siedzę długo i spoglądam na Partenon, który stoi w promieniach wiosennego słońca.
Polska nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie Gdańska. Nasz nacisk jednak się nasila. Mamy nadzieję, że dojdziemy do celu. Od tego zależy, czy będę mógł wybrać się w moją podróż i na urlop.
Z powodu nawałnicy śnieżnej [samolot] wznosi się bardzo szybko na wysokość 6000 metrów. Wszyscy możemy oddychać tylko dzięki butlom z tlenem. Większość współpasażerów robi się zielonożółta z powodu braku tchu, jedynie Führer pozostaje niewzruszony, ani przez chwilę nie korzystając z jakiegokolwiek środka wspomagającego.
Idzie Führer! Po paru minutach jest u nas w pokoju. Nie mówi nic, również my nic nie mówimy. Lecz jego oczy są pełne łez. Stało się! Führer został powołany na kanclerza Rzeszy.
Magda moją żoną. Jestem niezmiernie szczęśliwy.
W ogniu walki. Zwyciężamy! Przemawiam do tysięcy przed budynkiem dworca, stojąc na ramionach dwóch SA-manów. Pochód przez miasto. Na każdą prowokację odpowiadamy natychmiast z całą stanowczością. Nasi dzielni młodzieńcy wyciągają z autobusu jakiegoś Żyda. Jak ja lubię tych chłopaków! Wprawiamy w ekscytację cały Berlin.
Mówi Hitler. O polityce, idei i organizacji. Głęboko i mistycznie. Prawie jak ewangelia. Przejmuje dreszcz, gdy wędruje się z nim ku otchłaniom bytu.