Zobacz listę pisarzy fantasy
Postać - może nie zaszkodzi przypomnieć - zrodziła się jako bohater jednego-jedynego opowiadania, nie przewidywałem żadnych "dalszych ciągów" ani sequeli. Postać wiedźmina wynikała bezpośrednio z przyjętej koncepcji pisania fantasy, czyli z zabiegu zwanego euhemeryzacją. W euhemeryzowanej bajce wiedźmin miał być zupełnie nie bajkowym zawodowcem, profesjonałem, robiącym - za pieniądze - to, co w bajkach ze szlachetności robią szewczykowie, krawczykowie, królewicze.
Niechętni gatunkowi fantasy irracjonalnie otóż mniemają, że opowieści o smokach, elfach i czarodziejach to bajki, a bajki - ipso facto - są wszak adresowane do niemądrych dzieci. Trzeba zatem być fantasy programowo niechętnym, bo kto jest chętny, ten jest niemądry, infantylny lub zdziecinniały. Inni z kolei mają fantasy za złe odwracanie się od "rzeczywistości" i "spraw ważnych" - zapominając, co kiedyś powiedział Jonathan Carroll - że nie ma innej literatury` jak fantastyczna, że - parafrazując - nie ma absolutnie żadnej różnicy pomiędzy fantastyką historii Anny Kareniny a fantastyką historii wiedźmina.
Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę.
Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem,
Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach,
Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych,
Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W krainie Mordor, gdzie zaległy cienie,
Jeden, by wszystkimi rządzić, jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać
W krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.
(...) nie przepadam za opowieściami o podróżach w czasie. W typowej historii o podróżach w czasie, występują pewne paradoksy, które mnie są niewygodne, więc zwykle takich powieści nie piszę.
Jeśli Oberon był tak potężny i wszechwiedzący, dlaczego nie mógł przewidzieć swojego ostatecznego losu? Och, w rzeczywistości to przewidział. Zamierzałem sprawić wrażenie, że wiedział, co się wydarzy, ale był nieco szlachetniejszy, niż za jakiego uchodził.
Tak naprawdę nie czytam recenzji ani artykułów krytyków na temat moich prac, no chyba, że ktoś mi je podstawi pod nos.
I chciałbyś, żebym o tym wspomniał przy najbliższej dyskusji o atomowej rzeźbie Tony'ego Price'a?
Spokojnie! Nic nie mam przeciw tobie, nie licząc tego, że przez kolejne lata próbowałaś mnie zabić.
Odwróciłem się wtedy i ruszyłem w długą drogę do Chaosu.
Nie budźcie mnie nawet na koniec świata, chyba że miałby naprawdę dobre efekty specjalne.
Szabla leżała mi w dłoni jak ulał i czułem, że potrafię się nią posługiwać. Odparowałem i natarłem parę razy. Tak, umiałem sobie z nią radzić.
Nowo zdobyte poczucie bezpieczeństwa towarzyszyło mi wszystkiego może trzy minuty.
Koszmar zbliżał się ku końcowi, lecz miałem wrażenie, że trwał całą wieczność.
Bleys znalazł miejsce, gdzie panowała religia opierająca się na wierze w braci-bogów, którzy wyglądali jak my i mieli swoje kłopoty. Główną rolę w ich mitach grał oczywiście zły brat, który zagarnął władzę i prześladował dobrych braci. I naturalnie towarzyszyła temu opowieść o apokalipsie głosząca, że nadejdzie dzień, gdy oni sami zostaną wezwani na pomoc skrzywdzonym dobrym braciom.
Wschodzące słońce rzucało tysięczne refleksy na spienione fale i oślepieni ich migotliwym tańcem nie mogliśmy dostrzec, co się dzieje pod powierzchnią wody. Przez ostatnie dwie doby żywiliśmy się owocami, byłem więc wściekle głodny, ale zapomniałem o tym patrząc na szeroką, opadającą ku morzu plażę, na jej kręte brzegi porośnięte czerwonym, pomarańczowym i różowym koralowcem, na złoża muszelek i wypolerowanych kamyków, na złoto-błękitno-purpurowe fale z cichym pluskiem ślące w dal swoją pieśń życia, niczym błogosławieństwo spod różowej zorzy porannej.
Przeklęty jeśli to zrobię. Przeklęty jeśli odjadę.
Merytho, wydaje mi się, iż jestem w nieco niezręcznej sytuacji. Jak mogę być gościem lorda-wampira, któremu przyprawiłem rogi? Nie mam pojęcia, co się mówi przy takich okazjach.