(...) nie przepadam za opowieściami o podróżach w czasie. W typowej historii o podróżach w czasie, występują pewne paradoksy, które mnie są niewygodne, więc zwykle takich powieści nie piszę.
Jeśli Oberon był tak potężny i wszechwiedzący, dlaczego nie mógł przewidzieć swojego ostatecznego losu? Och, w rzeczywistości to przewidział. Zamierzałem sprawić wrażenie, że wiedział, co się wydarzy, ale był nieco szlachetniejszy, niż za jakiego uchodził.
Tak naprawdę nie czytam recenzji ani artykułów krytyków na temat moich prac, no chyba, że ktoś mi je podstawi pod nos.
I chciałbyś, żebym o tym wspomniał przy najbliższej dyskusji o atomowej rzeźbie Tony'ego Price'a?
Spokojnie! Nic nie mam przeciw tobie, nie licząc tego, że przez kolejne lata próbowałaś mnie zabić.
Odwróciłem się wtedy i ruszyłem w długą drogę do Chaosu.
Nie budźcie mnie nawet na koniec świata, chyba że miałby naprawdę dobre efekty specjalne.
Szabla leżała mi w dłoni jak ulał i czułem, że potrafię się nią posługiwać. Odparowałem i natarłem parę razy. Tak, umiałem sobie z nią radzić.
Nowo zdobyte poczucie bezpieczeństwa towarzyszyło mi wszystkiego może trzy minuty.
Koszmar zbliżał się ku końcowi, lecz miałem wrażenie, że trwał całą wieczność.
Bleys znalazł miejsce, gdzie panowała religia opierająca się na wierze w braci-bogów, którzy wyglądali jak my i mieli swoje kłopoty. Główną rolę w ich mitach grał oczywiście zły brat, który zagarnął władzę i prześladował dobrych braci. I naturalnie towarzyszyła temu opowieść o apokalipsie głosząca, że nadejdzie dzień, gdy oni sami zostaną wezwani na pomoc skrzywdzonym dobrym braciom.
Wschodzące słońce rzucało tysięczne refleksy na spienione fale i oślepieni ich migotliwym tańcem nie mogliśmy dostrzec, co się dzieje pod powierzchnią wody. Przez ostatnie dwie doby żywiliśmy się owocami, byłem więc wściekle głodny, ale zapomniałem o tym patrząc na szeroką, opadającą ku morzu plażę, na jej kręte brzegi porośnięte czerwonym, pomarańczowym i różowym koralowcem, na złoża muszelek i wypolerowanych kamyków, na złoto-błękitno-purpurowe fale z cichym pluskiem ślące w dal swoją pieśń życia, niczym błogosławieństwo spod różowej zorzy porannej.
Przeklęty jeśli to zrobię. Przeklęty jeśli odjadę.
Merytho, wydaje mi się, iż jestem w nieco niezręcznej sytuacji. Jak mogę być gościem lorda-wampira, któremu przyprawiłem rogi? Nie mam pojęcia, co się mówi przy takich okazjach.
To jeden z najstarszych tricków w tej książce. Pójdziesz za nią, a natychmiast wpadniesz w pułapkę uzbrojonych bandytów. Pokonasz ich, a kobieta wbije ci nóż w plecy. Śpiewają już o tym ballady.
Wiedziałem, że najchętniej nigdy bym jej nie wypuścił z objęć, nie pozwolił odejść.
A jednocześnie wiedziałem, że nigdy nie będę jej zatrzymywać wbrew jej woli, bo taka jest tajemnica miłości.
Chciałem żyć, zaciągnąć go do Skrzydła Zerowego, żeby wywrócić jego mózg na lewą stronę i wywalić na podłogę. Umrzeć byłoby tak rozrzutnie.
- Co chcesz zrobić? - zapytała mnie Glenda. (...)
- Rozprysnąć się krwią na ciebie - odparłem.
Paniczny strach czyni z nas wszystkich sportowców.