Teatr jest bardziej stały w swojej wierności wobec aktora, mniej wybredny. Inny jest też charakter pracy nad rolą. W filmie czuję, że jestem bardziej prawdziwa. Gdy płaczę, to robię to naprawdę, a w teatrze używa się pewnych wypracowanych technik, również po to, by osiągnąć powtarzalność co wieczór. W teatrze się gra, a w filmie się jest.
Nigdy nie poszłam łatwą drogą. Wytrwałość, odwaga i lojalność mi się opłaciły.
Myślę sobie, że zawsze chce się zrobić to, czego samemu się nie przeżyło.
Ogromnie boję się śmierci i chorób swoich bliskich, cierpienia. Boję się samotności. To straszne uczucie. Człowiek, nawet jak jest spełniony i ma rodzinę, to gdzieś tam zawsze czuje się samotny, myślę, że szczególnie artyści tego doświadczają.
Wierzę, że wielka miłość po prostu się trafia. To jest piękne, że przychodzi, walnie cię niespodziewanie obuchem w łeb i nie wiadomo, jak się pozbierać.
Jestem zadaniowcem. I bardzo ambicjonalnym typem. Jeśli ktoś postawi przede mną wyzwanie, to wiadomo, że ja się tego podejmę. Jak się zaprę, nie ma rzeczy niemożliwych: ja nie zrobię?!
Jeśli chodzi o minimalizm, to ja po prostu odczuwam ogromny szacunek do pieniędzy i do dóbr materialnych. Mam bardzo niekonsumpcyjne podejście. Czuję się szczęśliwsza, jeżeli mam to, co najpotrzebniejsze. To dotyczy ubrań i większości rzeczy, którymi się otaczam.
Ja jestem dzieckiem komuny i pamiętam powszechną biedę, szarość i zamknięte granice. To daje mi punkt odniesienia, którego w moim odczuciu części dzisiejszej młodzieży brakuje. Moje pokolenie wszystko musiało sobie wywalczyć. Być może to, co się dzieje, to wina właśnie mojego pokolenia, bo chcąc dać dzieciom znacznie lepsze warunki, niż te w których nam przyszło żyć, spowodowaliśmy, że stały się w jakimś sensie bezradne. Chowanie pod kloszem nie jest dobre.
Definicja szczęścia to jest bardzo płynne pojęcie. Im jestem starsza i bardziej doświadczona, im więcej w życiu przeżyłam, tym częściej szczęście to dla mnie zdrowie - moje i najbliższych, czy też szeroko rozumiany brak różnych problemów życiowych. Daje to dość prostą definicję szczęścia. Cała reszta, moim zdaniem, można zbudować na takich filarach...
Musimy się nauczyć swobodniej rozmawiać między sobą o seksualności. Wisłocka podkreślała, że seks ma służyć nie tylko przyjemności, lecz także cementowaniu miłości między ludźmi, a tę sferę się często pomija.
Dojrzałam do siebie w kobiecej odsłonie. Szczęśliwie premiery i różne zawodowe okazje pozwalają mi czasem zaszaleć modowo i od tego absolutnie się nie odcinam. Na co dzień jednak hołduję wygodzie. Dobry dres, swetry, jeansy, koszula, no make-up – to zdecydowanie mój ulubiony dress code.
O definicję szczęśliwego człowieka chyba trochę trudniej. Ale kiedy wyobrażam sobie szczęśliwe dziecko, to myślę o czułości, o byciu zauważonym na każdym etapie życia i rozwoju.
(...) zostałam ambasadorką misji Michaliny Wisłockiej, a co za tym idzie, gorącą orędowniczką edukacji seksualnej i mądrej rozmowy o seksie.
(...) z rolami jest jak z facetami. Od razu wiesz, czy chcesz tej znajomości, czy nie.