Kto postępuje szlachetnie, prawdomównie, życzliwie, ten może być pewny, że wykonuje czyn posiadający pewną wartość dodatnią, ale nie może być pewny, że wykona czyn słuszny.
Działający wchodzi w konflikt wewnętrzny wtedy, gdy uznaje za bezwarunkowo obowiązujące jakieś dwie – albo I więcej – reguły, które ze sobą pogodzić się nie dadzą. (…) Moralność musi być moralnością wierności, wierności względem tego co pojmujemy jako dobre i najlepsze.
Wobec tego, że sytuacje w jakich żyjemy i działamy, jeśli nie są niepowtarzalne, to jednak są zmienne i różnorodne, możliwość reguł powszechnych i bezwarunkowych musi być zakwestionowana.
W wielu wypadkach różnice między przekonaniami etycznymi pochodzą stąd, że szczep jakiś, który pewne przekonanie posiada, podlega przesądom i złudzeniu, że żyje w błędzie nie moralnym, lecz intelektualnym.
Słuszne są tylko pewne czyny; i słuszne są dlatego, że mają pewne wyniki, mianowicie wyniki możliwie najlepsze, a nie dlatego, że mają słuszne cechy.
Doświadczenie aż nazbyt potwierdza wątpliwości co do tego, czy sumienie wszystkich i zawsze wskazuje czyn słuszny. I dalej: albo każde moje przekonanie uważam za głos sumienia, a wtedy zbędne jest wszelkie poszukiwanie dobra, i wskazane tylko słuchanie głosu sumienia, zbędna jest praca moralna, niby w najbardziej kwiecistym systemie moralności. Albo też nie każde moje przekonanie jest głosem sumienia; trzeba ten głos odnaleźć, ale wtedy, jakiż jest probierz do odróżnienia?
Przejęci regułami kurs mającymi, wiedząc z tradycji czy własnego doświadczenia, jak w ogromnie przeważającej ilości wypadków słuszną jest rzeczą mówić prawdę, działać szczerze i bez podstępu, szanować cudze mienie i cudze życie, przywiązani i wierni tej wartości, jaką same przez się posiadają takie sposoby postępowania, – nie chcemy wierzyć, że kłamiąc, działając fałszywie i podstępnie, kradnąc, a nawet zabijając, możemy, w pewnych wypadkach, postępować słusznie.
Oczywiste prawdy nie mają nic wspólnego z prawdami powszechnie uznanymi.
Niewątpliwie od natury jednostki, od jej przygotowania, od rozwinięcia jej umysłu, uczuć i potrzeb zależy to, czy i jak ona sobie uświadomi pewne wartości.
Kto przy postępowaniu trzyma się obyczaju, ten niekoniecznie czyni to dlatego, iż sądzi, że postępek taki jest dobry, a postępek inny jest zły.
I jeśli nawet jednostka uniknie konfliktu wewnętrznego, zrobi łatwo ofiarę z swej wierności dla reguły powszechnej, to jednak prawdopodobnie nie uniknie konfliktu ze społeczeństwem. Bo społeczeństwo staje po stronie reguł powszechnych, które są dla jego prawidłowego rozwoju niezbędne, i indywidualnych sytuacji nie uwzględnia.
Etyka ma inne zadania, niż wyznaczanie jednostkowych czy powszechnych reguł słusznego czynu. A moralność nie traci przez to nic. Tyle tylko, że ten, kto chce postępować moralnie, nie może kierować się jedynie danymi, uznanymi, powszechnymi regułami, lecz musi reguły stwarzać, ciągle i w każdym poszczególnym przypadku nad swoim czynem myśleć i pracować.