Wysłałem zamówienie na półautomatycznego Rugera Mini 14 (5.56). To najbardziej podobna do używanej przez wojsko broń w Norwegii. We wniosku napisałem „do polowań na jelenie”. Kusiło mnie, żeby napisać prawdę: „egzekucja kulturowych marksistów i multikulturowych zdrajców” i zobaczyć ich reakcję.
Czego to jeszcze nie wymyślą paranoicy? Czarna teczka wraca! Nie pomogła im książka, ten gniot i paszkwil, nie pomogły filmy na zamówienie oczerniające mnie, to teraz wymyślają czarne teczki i grafologa z Toronto. Śmiać się czy płakać? Już szkoda to nawet komentować.
(...) my też na zamówienie mediów bardzo dużo mówimy i nie wszystko potrafimy zrobić, tak jak to zapowiadamy
Przypuszczam, że popularność nie wynika z umiejętności i doświadczenia (oczywiście bardzo dobrze, jeśli te sprawy się na siebie nałożą!). Wydaje mi się, że popularność to sprawa - świadomego czy nieświadomego - jak mawiał mistrz Xawery Dunikowski, "powąchania czasu". Po prostu trafienia na masowe zamówienie publiczności, na określony typ bohatera.
Szkoła muzyczna, pomijając kilka rzeczy, z którymi się nie zgadzałam lub nie odpowiadały mojej wrażliwości, dała mi w zasadzie wszystkie narzędzia, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem. Rzemiosło przyniosło łatwość pracy z muzyką i przekazywania swoich pomysłów dalej, np. innym wykonawcom. Dała mi również szansę na komponowanie muzyki na zamówienie m. in. do filmów. To byłoby moim zdaniem dużo trudniejsze i bardziej pracochłonne, gdybym opierała się wyłącznie na intuicyjnej wiedzy bez świadomości nazw dźwięków. Nie mówiąc o rozpisywaniu utworów w formie partytur. Szkoła dała mi zawód, a później mogłam zrobić z tym co chciałam i pójść w kierunku, który mi odpowiadał.