Nie musimy się spieszyć, ludzkość nie jest skazana na natychmiastową zagładę, nie sądzę, żeby koniec był bliski. Uważam jednak, że istnieje ryzyko groźnych wydarzeń. To trochę jak wykupienie polisy ubezpieczeniowej na samochód lub na życie. Człowiek nie robi tego dlatego, że jest przekonany, iż umrze następnego dnia, ale dlatego, że tak się może zdarzyć.
Hyperloop nie potrzebuje torów, nie ma się o co rozbić, jest zasilany energią ze słońca i 560 km pokona w pół godziny. (...) Możliwe, że przygotuję prototyp i przekażę go komuś innemu, bo muszę skupić się na pracach moich firm.(...) Nie zamierzam namawiać innych do inwestowania w coś, jeśli sam nie jestem na to gotowy. Nie zależy mi, aby zarobić na Hyperloop dużych pieniędzy. Mogę nie zarobić nic, ale chciałbym zobaczyć, jak działa alternatywna forma transportu.
Fajnie byłoby umrzeć na Marsie, byle nie rozbić się przy podejściu do lądowania.
Dla mnie kluczową sprawą jest rozwój techniki, który umożliwiłby transport znacznej liczby ludzi i dużych ładunków na Marsa. Wyobrażam sobie kolonię na Czerwonej Planecie liczącą 80 tys. mieszkańców.(...) Ale oczywiście przez cały ten czas musimy płacić rachunki.