Czyściłem buty artystom, biegałem po sporty albo giewonty. W zamian mogłem ich podglądać na scenie. Któregoś wieczoru, po uprzątnięciu sceny z rekwizytów i dekoracji, zmęczony przysnąłem na widowni. Obudziłem się po północy i daję słowo, że słyszałem śmiejące się chyba ze mnie teatralne duchy.
Staram się to sobie w głowie jak najlepiej poukładać. Wszystko toczy się bardzo szybko. Jeszcze niedawno byłem piłkarzem Rozwoju Katowice, biegałem po trzecioligowych boiskach, a teraz jadę grać z czołowymi piłkarzami świata. To ogromny skok, ale zachowam zdrowe podejście.
Te wczesne obrazy wyznaczają artystom granice ich twórczości. Twórczość ich jest dedukcją z gotowych założeń. Nie odkrywają już potem nic nowego, uczą się tylko coraz lepiej rozumieć sekret powierzony im na wstępie i twórczość ich jest nieustanną egzegezą, komentarzem do tego jednego wersetu, który im był zadany.
Nigdy całkowicie się nie obnażyłem. Zdarzało się, że biegałem z gołym tyłkiem, ale przyrodzenia nie pokazywałem. Kiedy zacząłem grać, to miałem już dzieci i byłem świadomy, że one będą to kiedyś oglądały.
Sporty, ambicja, upór wyrabiały mu, rzecz oczywista, pewną sławę. Sława jednak koleżeńska była czymś, o co Zośka mało dbał. Nie starał się zjednać kolegów, nie szukał przyjaźni. Niekiedy zdawało się, że na całe swoje otoczenie patrzy jakby z dala, pomimo że wszystkim się interesował i każdemu starał się być pomocny.