Czyściłem buty artystom, biegałem po sporty albo giewonty. W zamian mogłem ich podglądać na scenie. Któregoś wieczoru, po uprzątnięciu sceny z rekwizytów i dekoracji, zmęczony przysnąłem na widowni. Obudziłem się po północy i daję słowo, że słyszałem śmiejące się chyba ze mnie teatralne duchy.
Trzeba mieć świadomość, że jest się aktorem. I tylko aktorem. To jest moja dewiza. Należy zachować czujność, bo po przekroczeniu pewnej granicy można się ośmieszyć.