Czas mierzy westchnienia umierających i krzyk i noworodków. Liście zielenią się i opadają. Powroty i odjazdy. Jakaś siła ukryta w ziemi i w człowieku wydobywa nas z nicości, pcha w miłość i zatapia znów w nicość. Czem ze jest życie? Daremne przemijanie.
A jeśli nieskończenie małe zawiera znacznie więcej od nieskończenie wielkiego? A jeśli mózg-dusza embrionu mierzy jeszcze mniej niż jedna stumiliardową część milimetra i moralna krótkowzroczność (nie wspominając o intelektualnej) po prostu nie potrafi go dostrzec? A jeśli w konsekwencji embrion myśli, cierpi tak samo jak my, kiedy Al-Zarkawi obcina nam głowę swoim nożem halal?
Tu mówi Nowy Jork! Słyszycie głos Ameryki!
Głos tej Ameryki, co świat dolarem mierzy,
Ameryki giełdziarzy łgarzy i szalbierzy
Ameryki bezprawia, chamstwa i ucisku,
Ameryki gangsterów żądnych krwi i zysku,
Ameryki grożącej pałaszem Goliata,
Ameryki zbrodniczych podpalaczy świata (...)
Leżą imperialiści na pokładach yachtów,
Chcą agresji, chcą wojny, rynkowych konszachtów,
A tu Apel Sztokholmski: stek złośliwych szykan!
Kwakrzy i metodyści liczą na Watykan,
Watykan cud uczyni i Hitlera wskrzesi,
Wiedział Hitler, co warci Polacy i Czesi,
Wiedział jak trzeba walczyć z czerwoną zakałą –
Truman jest za łagodny, Tito – to za mało.
Gdyby Hitler zmartwychwstał, na rękę by szedł nam (...)
Bo czymże w rzeczywistości jest człowiek, którego człowieczeństwo mierzy się siłą mięśni, otóż jest ucieleśnieniem strachu, boi się, że ta siła okaże się niewystarczająca, by powstrzymać potwora, który go bezlitośnie ciągnie ze sobą.