Adam Witold Maria Ciołkosz pseudonim "Kremerowski" żył 1901 - 1978 - żołnierz (porucznik piechoty WP), publicysta, socjalista - jeden z przywódców PPS. Premier - jako przewodniczący Egzekutywy Zjednoczenia Narodowego na uchodźstwie.
Zadaniem naszym jest dzisiaj odkłamanie treści wyrazu „socjalizm”, oczyszczenie tego pojęcia z nalotu zbrodni leninizmu i stalinizmu, przywrócenie czerwonemu sztandarowi jego nieskalanego blasku. Przed klasą robotniczą staje zadanie wywalczenia demokracji socjalistycznej, to znaczy wolności sumienia, myśli, słowa żywego i drukowanego, zgromadzeń i pochodów, związków zawodowych i stronnictw politycznych na gruncie społecznych form gospodarczych.
W Warszawie krąży powiedzenie, iż prezydenci RP nie mają szczęścia, ponieważ jednego zastrzelono jak psa, drugiego wypędzono jak psa, trzeci słucha jak pies.
Wypowiedź z 4 marca 1929 r. na wiecu w Tarnowie. Słowa te stały się później podstawą oskarżenia przeciw Ciołkoszowi w procesie brzeskim, w którym skazano go za „działanie w celu obalenia rządu” na trzy lata więzienia.
Usilnie zastrzegam się przeciw często nieprzemyślanemu krzewieniu w harcerstwie poglądów o ślepym podporządkowaniu jednostki narodowi, kościołowi lub rodzinie, jednym słowem – teorii organicznej. Przeciwnie, jestem za jak najbardziej indywidualistycznym światopoglądem harcerskim. Kult państwa do którego krzewienia nawołuję, nie sprzeciwia się tej indywidualistycznej teorii, traktuje bowiem interesy państwa jako wspólne wszystkim jednostkom, nigdy nie narzucone wbrew ich woli.
Tylko wielkie cele warte są wielkich ofiar, tylko wysiłek na miarę olbrzymią posiada moc oczywistą, która przekształca miliony „zjadaczy chleba” w świadomych twórców historii.
Tragedią Ukraińców jest to, że ich „Piemontem” stał się teren, na którym żyje najmniejszy procent ludności ukraińskiej. Wojny przegrali. Musieli pogodzić się z tym, że znajdują się w granicach polskiego organizmu państwowego. I teraz odebrano im nawet to, co mieli za Austrii – nawet ukraińskie nazwy na kartach korespondencyjnych i na dworcach kolejowych.(...) Szkolnictwo ukraińskie nie odpowiada liczebnie procentowi ludności ukraińskiej w Państwie. Nawet nazwa „ukrainiec” jest niejako zabroniona, a przecież poczucie przynależności narodowej jest czymś czysto subiektywnym. W tych warunkach część młodzieży ukraińskiej wkroczyła na drogę aktów sabotażu, których nie możemy usprawiedliwić, ale możemy szukać ich podłoża.
Fragment przemówienia parlamentarnego z 21 stycznia 1931 r. na posiedzeniu zwołanym w związku z brutalną pacyfikacją ukraińskich wsi we wschodniej Galicji.
Socjalizm nie jest ideą abstrakcyjną, oderwaną od ludzi, ziemi i czasu; socjalizm swe żywotne soki czerpie z ziemi, na której się rozwija, z ludzi, którzy mu służą i którym on służy.
Poprzez umiłowanie przyrody prowadzi droga do umiłowania wszystkiego co biedne, nędzne, słabe, krzywdzone, (...) a zatem do czystego zrozumienia idei Chrystusowej.
Polakowi miecza dobywać wolno jedynie w obronie wolności.
Nie możemy mieć 30% obywateli 2-giej klasy. Musimy młodzież, która ma w przyszłości strzec demokracji i republiki, przyuczyć jednako patrzeć na wszystkich współobywateli.
Nacjonalizm polski umniejszał rozmiary terytorialne Polski, odrzucając od nas narody kresowe i zaogniając walki narodowościowe. Ani szkoły utrakwistyczne, ani ławki żydowskie na uniwersytetach, ani hasło „Żydy do Palestyny” nie przyniosły Polsce niczego dobrego, odwrotnie, przysporzyły jej trudności i w życiu wewnętrznym państwa polskiego i w stosunkach międzynarodowych. Zamordowanie Prezydenta Narutowicza przez nacjonalistę polskiego za to i dlatego, że został na ten najwyższy urząd wybrany głosami także mniejszości narodowych, położyło się ponurym cieniem na całym polskim międzywojennym dwudziestoleciu.