Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa,
nie zasługuje Świat
na koniec świata.
A my - czego nie mogą cyrkowi sztukmistrze,
magowie, cudotwórcy i
hipnotyzerzy -
nieupierzeni potrafimy fruwać,
w czarnych tunelach świecimy sobie oczami,
rozmawiamy ze swadą w
nieznanym języku
i to nie z byle kim,
bo z umarłymi.
A na dodatek,
wbrew własnej wolności,
wyborom serca i upodobaniom,
zatracamy się
w minionym pożądaniu do -
zanim zadzwoni budzik.
Może nawet nie wiedzą czy są - czy ich nie ma.
[...]
Skoro są takie drobne,
to może i trwanie
jest dla nich odpowiednio rozdrobnione.