Patrzył na idącą u jego boku Yennefer, na biało-czarno-brylantową Yennefer o kruczych włosach i fiołkowych oczach, a sondujący go czarodzieje peszyli się, gubili, wyraźnie tracili rezon i kontenans ku jego rozkosznej satysfakcji. Tak, odpowiadał im w myśli, tak, nie mylicie się. Jest tylko ona, ona, u mojego boku, tu i teraz, i tylko to się liczy. Tu i teraz. A to, kim była dawniej, gdzie była dawniej, i z kim była dawniej, to nie ma żadnego, najmniejszego znaczenia. Teraz jest ze mną, tu, wśród was. Ze mną, z nikim innym. A wy udławcie się zawiścią.
Chyba jakiś podświadomy wpływ wywarło na mnie to, że jak wchodziłem go gimnazjum codziennie rano, to była ogromna tablica marmurowa na której złotymi głoskami były wyryte nazwiska wszystkich wychowanków którzy zginęli w obronie Warszawy w 1920 roku. Codziennie człowiek patrzył na tych poprzedników.