Więc albo zaczniemy się nienawidzić, zwalczać, tępić, postrzegać innego jako wroga naszej kultury czy religii, albo zaczniemy szukać zrozumienia i wzajemnego poznania. Przecież 99 procent konfliktów na świecie bierze się ze wzajemnej nieznajomości!
Normy w fabryce wykonują nie ci, co je wymyślili, tak samo jak do ataku idą nie ci, co wydali rozkaz atakowania.
Zdobycze należą do wygranych.
Dobrze, że wojna jest tak straszna, inaczej moglibyśmy ją polubić.
Nie sposób obronić się przed zabójcą, który jest gotów sam zginąć.
Słuchając innych, uczymy się rozkazywać.
Epoka zwłoki, półśrodków, łagodzenia i wyciszania, przekładania na później, zbliża się do końca. Rozpoczyna się epoka stawiania czoła konsekwencjom.
Heroizm nie jest w samych bitwach, ale na wszystkich polach życia i nieustannie. Owszem bitwy dlatego tylko bywają, iż heroizm nie bywa pierwej na polach życia praktykowany.
Dowodzenie to kwestia inteligencji, wiarygodności, sprawiedliwości, odwagi i autorytetu.
Nic nie daje takiej przewagi nad innymi, jak opanowanie i zimna krew w każdej sytuacji.
Politykę wszystkich mocarstw określa ich położenie geograficzne.
Winni jednakże są i ci, którzy, gdy nadeszła pora podejmowania decyzji, wahali się uczynić Wietnamu nienaruszalną częścią świata socjalistycznego; stanowiłoby to, oczywiście, groźbę wojny skali światowej, ale oznaczało kolejny krok w walce z imperializmem. Jeśli imperialiści szantażują ludzkość wizją wojny, najmądrzejszą reakcją jest nie obawiać się wojny. Ameryka Łacińska, Azja i Afryka muszą się wyzwolić, za wszelką cenę. W Azji i Afryce rewolucja się opóźnia, natomiast Ameryce Łacińskiej już się zaczęła, dzięki partyzantom walczącym w Gwatemali, Kolumbii, Wenezueli, Peru i Boliwii. Jeśli te punkty zapalne staną się prawdziwymi polami bitwy, Stany Zjednoczone będą zmuszone użyć nowoczesnych broni i wysłać regularne wojska. Tym sposobem można wesprzeć Wietnamczyków w ich walce i upokorzyć USA. Droga Wietnamu to droga, którą powinny pójść inne narody. Tą drogą ruszymy w Naszej Ameryce. Dzisiejszym zadaniem rewolucji kubańskiej jest […] tworzyć drugi, trzeci Wietnam.
Jeżeli chcecie wiedzieć, jak daleko zajdzie rewolucja kubańska, pytajcie w Waszyngtonie.
Wieczny pokój wymaga radykalnej i niezbędnej przemiany ludzkich relacji, bez której wszelka własność i bezpieczeństwo są niepewne. Wymaga on ustanowienia powszechnego ustroju państwowego (Völkerstaat, civitas gentium). Jest to niewykonalne, zamiast tego musimy zaakceptować związek państw (Völkerbund). Ponieważ jednak niewykonalność tego projektu nie została ostatecznie dowiedziona, a moralność domaga się wiecznego pokoju, a więc i powszechnego państwa obywatelskiego, należy mimo wszystko uznać wieczny pokój za cel, do którego będziemy nieustannie się przybliżać dzięki ciągłemu postępowi.
Żeby wygrać bitwę potrzeba setek tysięcy żołnierzy, ale żeby zwycięstwo poszło na marne wystarczy kilku szpiegów.
Trzeba dużo odwagi, żeby być tchórzem w Armii Czerwonej.
Największym szczęściem jest określić wroga, przygotować wszystko, zemścić się, a potem pójść spać.
Lepiej skrócić o głowę niewinnego niż zawahać się podczas wojny.
Kto będzie pamiętał o tej całej hołocie za dziesięć czy dwadzieścia lat? Kto dziś pamięta imiona bojarów, których pozbył się Iwan Groźny? Nikt. Ludzie muszą wiedzieć, że pozbył się wszystkich swoich wrogów. W końcu wszyscy dostali to, na co zasłużyli.[...] Iwan zabił za mało bojarów. Powinien zabić ich wszystkich żeby stworzyć silne państwo.