Wylądowaliśmy na plaży i musiałam przyznać, że Tajlandia naprawdę robiła wszystko, byle mnie rozbudzić. Po twarzy smagała mnie wilgotną bryzą, a wszechobecne, rajskie widoki nie pozwoliły mi zamknąć buzi ani na moment. Miałam wrażenie, że za pomocą portalu przeniosłam się do jednego z fantastycznych światów, o których czytałam w książkach.
Np. w Tajlandii są trzy rodzaje kuchni: kuchnia szlachetna, uliczna i uboga. I kuchnia szlachetna to jest 9 tys. przepisów. Ale jeśli chcesz poznać prawdziwą kuchnię tajską, to jest to kuchnia uliczna. W ciągu 20 minut możesz zjeść zieloną sałatkę z papają i krewetkami, które łowił pan obok. Jedziesz dalej i masz mężczyznę oferującego mnóstwo warzyw, które może ci przygotować w woku. Ja dopiero tam zrozumiałem, że jedzenie jest piękne.