Powieść o epidemii ślepoty która nawiedziła pewne miasto.
Wszyscy mężczyźni są tacy sami, myślą, że skoro wyszli z brzucha kobiety, to wszystko o niej wiedzą.
Nic tak nie zmienia ludzi, jak nowa nadzieja.
Kiedyś uważano, że moralność zależy od koloru krwi lub obfitości łez, a oczy nazywano zwierciadłem duszy, co wkrótce spowodowało, że ludzkość wpadła we własną pułapkę, gdyż jej oczy zaczęły zdradzać kłamliwość ust.
Każdy z nas nosi w sobie coś, czego nie można nazwać, co stanowi prawdę o nas samych.
Jeszcze nie narodziła się istota ludzka pozbawiona egoizmu, nazywanego słusznie drugą skórą człowieka.
To, co nazywamy ślepotą to jedynie odbieranie rzeczom ich czysto zewnętrznej formy, podczas gdy cała reszta pozostaje nie zmieniona, choć spowita czernią.
Być może w świecie ślepców wszystko będzie wreszcie prawdziwe (...), Ludzie zaczną wreszcie być sobą, ponieważ nikt nie będzie się im przyglądał.