Kancelaria Aleksandra Kwaśniewskiego przypominała dwór, a to, co tam się działo, bliższe było Moskwie niż Sztokholmowi.
Poznałem na balandze panienkę. O Boże, z wyglądu przypominała nieco starego górala. Rano budzę się, patrzę… No i rzeczywiście!
Szanuj swoich obywateli, inaczej będą tobą gardzić.
Jedno tu tylko słowo pasuje: s-syn.
Chcę powiedzieć, że to, co się zaczyna dzisiaj, to jest początek drogi Kwaśniewskiego razem z Platformą po władzę, po dokończenie rozkradania Polski. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. To jest jego początek. To jest jego manipulacja. Już raz mówiłem wam, lewa strono, on was wykończy.
(A ja) jestem Diogenes, pies.
To pan w niedzielę wszedł tu jak do obory, i ani be, ani me, ani kukuryku.
Co Pan znów, Panie, no co Pan za skróty... kto Pana, kto Pana informacje dawał.
Ja panu mogę nogę podać.
Ale Pan bez przerwy to samo, pan nie wytrzymuje, pan rozumie, że siła moich argumentów jest taka, że pan nie ma żadnych szans.
Siły imperializmu i hegemonizmu usiłują zgnieść zarówno nas, jak i Białoruś.