Zobacz listę podróżników
Szybko zrozumiałam, że nic, a w szczególności życie, nie jest nam dane na zawsze i jeżeli chcę coś zrobić, to teraz, zaraz, bo jutra może już nie być.
Przez 8 lat chodziłem szlakiem Indian Ameryki Południowej. Żyłem między nimi. Poznałem ich zwyczaje, kulturę. Nauczyłem się nawet ich języka. (...) Poznałem też ich psychikę, i logikę myślenia.
Wygrywałem, bo przegrać można tylko raz.
Zawsze starałem się w życiu osiągnąć to, co niemożliwe. We wszystkich reportażach, we wszystkich przygodach starałem się dolecieć tam, gdzie nikt nie doleciał. Postawić nogę tam, gdzie nikt jej nie postawił. Zrobić to, czego nikt nie zrobił.
Szczęśliwi są ci, co śnią sny i gotowi są zapłacić każdą cenę, by je zrealizować.
Ale powiedziałem sobie, że lepiej nie szukać zdjęć wymowniejszych od tysiąca słów i poprzestać na tych, które mówią ich 999, ale są bardziej bezpieczne...
Chodniki po obu stronach jezdni zatłoczone były spieszącymi się ludźmi. Tylko zmiana świateł zatrzymywała ich na chwilę. Dokąd szli, dlaczego tak się spieszyli? Nagle ludzie wydali mi się podobni do szklanych kulek w zabawkach mechanicznych: toczą się i toczą zderzając się ze sobą po drodze, by wreszcie ulec prawu grawitacji. Czułem się, jak jedna z tych kulek, ale nie chciałem ulec... nie chciałem, by popychali mnie inni. Chciałem iść własną drogą. Jednakże wciąż zderzałem się z tymi, którzy chcieli zatrzymać mnie i zmienić kierunek mojej drogi. Postanowiłem twardo walczyć, nawet jako jeden przeciwko wszystkim.
Śmierć latała ze mną podczas wojny przycupnięta na siedzeniu mojego spitfire’a, towarzyszyła mi też, gdy rozwścieczone fale były w zmowie z wiatrem i czyhały na chwilę słabości kruchej żaglówki. Śmiertelne zagrożenie przynosiły mi polowania na dzikie zwierzęta i wizyty wśród wrogich i pierwotnych plemion indiańskich. Śmierć kryła się w kulach rabusiów, w zatrutych strzałach, w pełnych jadu zębach węży. W dziewiczej selwie, na drogach i bezdrożach, w wodzie i w górach miałem szansę walczyć ze śmiercią. Na kulę mogłem odpowiedzieć kulą, a furię Przyrody mogłem pokonać mięśniami, zręcznością i pomysłowością. Tutaj, w selwie żelaza i betonu, czułem się bezradny, nie znałem dostatecznie świata kłamstw.
Dzisiaj koka nie ma smaku, już nie pora na pracę. Za trzy dni bardzo chętnie cię przewieziemy. To nasz obowiązek, ale dzisiaj koka nie smakuje, straciła smak!
Jeszcze raz mogłem się przekonać, że jednak kobiety mają zawsze rację. Pozorny kaprys mojej żony uratował życie dwóm ludziom!
Przekonałem się, że wszystko, co na świecie sławne i piękne, jeśli sądzić po opisach i rysunkach pisarzy i artystów, zawsze przegrywa, gdy pójdziemy to zobaczyć i przyjrzymy się temu z bliska.
Ból jest dowodem tego, że uczyniliśmy kolejny krok na ścieżce rozumu.
Czy jest szczęśliwy czy nieszczęśliwy, życie jest jedynym skarbem, jaki człowiek posiada.
Człowiek jest wolny, ale ta wolność ustaje, gdy przestaje w nią wierzyć.
Moment, gdy wyzbywamy się iluzji, zawsze rozrywa nam serce. W tym smutku, zawsze jednak wyczuwałem, też wielkie piękno.
Moje sukcesy i moje nieszczęścia, jasne i ciemne dni, które przeżyłem, wszystko dowiodło mi, że na tym świecie, czy to fizycznym, czy moralnym, dobro rodzi się ze zła, tak samo jak zło z dobra.