Zobacz listę pedagogów, nauczycieli
Najbardziej boję się ludzi małych, niezdolnych, nieutalentowanych. (...) Sądzę, że każdy może znaleźć swoje miejsce, że może się spełnić w swoim życiu. Otóż najbardziej boję się tych, którzy nie mając predestynacji, zajmują stanowiska, do których nie są powołani. Bo w tych ludziach małych rodzi się właśnie nikczemność, rodzi się największy obszar nikczemności.
To oni właśnie czyhają na nas, są podejrzliwi, posądzają nas bez przerwy o coś. Mówiąc już "Dzień dobry", nie wierzą w to dobre życzenie. Patrzą na nas, przypisując nam wszystkie możliwe machinacje, prócz tego, że jesteśmy uczciwi i że nic złego nie mamy na myśli, ponieważ sami są w fałszywej sytuacji.
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei.
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec.
Odrzucam wszystko to, czym często karmi się współczesny teatr, czyli już nawet nie psychologię, ale fizjologię. Wiadomo, że Hamlet powinien od czasu do czasu chodzić do toalety, ale w moim przekonaniu to nie jest konieczne, bo o czym innym jest ta sztuka. Nie ma potrzeby, aby w "Ślubach panieńskich" Fredry następowała zbiorowa kopulacja na scenie, jak to się zdarzało.
Nie w tym jest wart człowiek, co przemyślał i co przeżył, ale co zrobił dobrego na świecie. Bądźmy dzielni na co dzień. Dzielność jest fundamentem charakteru.
Moją główną radością jest możliwość dawania czegoś ludziom. Teatr też jest darowizną wobec innych.
Harcerstwo jest organizacją nastawioną nie na „żądanie” od społeczeństwa, ale na „dawanie” społeczeństwu, służenie mu.
Dużo marzę. I znów o Niej, o tej Białej, Ukochanej Najjaśniejszej Polsce. Pamiętam, jak przed laty myślałem o Tobie. Byłaś mi Ideałem, Prawdą, Sprawiedliwością. Pamiętam, jak łzy szczęścia kapały mi z oczu, gdyś wstała z grobu...Marzyłem o Tobie! Bo nie dość jest myśleć i chcieć o Polsce i dla Polski. Trzeba samemu reprezentować Polskę!
W filmie chyba nie byłem zbyt dobrze obsadzany. Kierowano się moimi rolami w teatrze, a tymczasem, jak mi się zdaje, nie najgorzej bym się chyba sprawdził na ekranie jako aktor komediowy.
Nie mówię monologów po to, by oznajmić publiczności, że mam takie myśli, ale po to, by zapytać, czy dzieli je ze mną.
Zauważam u Leppera wyraźne postępy. Jest bardziej zrównoważony. I czuję, że nie jest to u niego sztuczne, tylko wynika z przemyśleń, że wcześniejszy sposób prezentacji jego osoby nie był najszczęśliwszy. Niewątpliwie dojrzewa. Pomimo że nie chodzi do teatru.
Często rozmawiam z młodymi ludźmi, i oni dzielą mój pogląd, że to moje przywiązanie do tradycji polega na tym, że ilekroć się do niej odwołuję, począwszy od literatury, a skończywszy na badaniu tego co miało miejsce, zawsze znajduję tam ogromny ładunek prawdy. Prawdy niezmiennej, która jest ciągle aktualna, takiej prawdy, która jest podstawą myślenia na przykład, która daje szanse wyboru.
W ogóle co to za kretyńska idea, aby dzielić ludzi na klasy społeczne (...) Jeżeli ludzi można w ogóle dzielić, to tylko na mądrych i głupich, utalentowanych i niezdolnych, wrażliwych i chamów, a ci są wszędzie.
(...) w związku z tym lubię także westerny, które są oparte na klasycznej formule dramatu, są oparte dokładnie na poetyce Arystotelesa. Mianowicie mają ekspozycję, mają punkt kulminacyjny, mają katastrofę: tragiczną albo radosną. W każdym razie zasadzają się na tej formule, i to mi sprawia ogromną satysfakcję, że mogę na przykład przewidzieć jakie będzie zakończenie.
Reżyser to taki człowiek, któremu nie powiodło się w aktorstwie, a aktor to taki człowiek, któremu nie powiodło się w życiu.
Przytoczę taki obrazek obyczajowy, który moim zdaniem dobrze ilustruje to, co się teraz dzieje w polskiej polityce. W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział: „Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić”. A Kalina jak Kalina – z wdziękiem odparła: „Odpierdol się, strażaku”. I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem z wściekłości, i krzyknął do Rylskiej: „Ja też potrafię przeklinać, ty kurwo stara!” Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu, i powiedziała mu, że strażak zwariował, bo ją zwyzywał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział: „A pan jest chuj!” Przy czym strażak na posterunku też już był inny. Więc tak wygląda życie polityczne w naszym kraju.
Do premiery warszawskiej moje aktorstwo polegało po prostu na rozmaitych próbach robienia tego, co nazywamy sztuką naśladowczą. Zaczynałem od tego, żeby być niepodobnym do siebie, a podobnym do każdego z tych, których kolejno odtwarzałem; starałem się (...) odejść jak najdalej od siebie, a zbliżyć się do modela.
W Warszawie postanowiłem zrobić coś odwrotnego niż to, co robiłem do tej pory: z pomocą swojego zawodu określić samego siebie. Skorzystać z okazji, jaką może być każda rola, żeby powiedzieć to, co ja osobiście mam do powiedzenia za pośrednictwem (...) postaci; powiedzieć, jaki jest mój pogląd na świat, na życie, na moralność, jaka jest moja estetyka – do tego celu służy mi moje aktorstwo.
Słuchajcie, chciałem wam powiedzieć, że ani nie byłem tak zły, jak wtedy, kiedy mnie krytykowaliście, ani nie jestem tak dobry, kiedy mnie dziś chwalicie.
Najistotniejsze rysy ludzkiej natury nie zmieniły się od wieków.