Niewygodna właściwość - Wszystkie rzeczy znajdować głębokimi - to niewygodna właściwość: sprawia ona, że wytęża się ustawicznie oczy, a w końcu widzi się zawsze więcej, niż się życzyło.
Wprawdzie jestem lasem i nocą ciemnych drzew; lecz kto nie lęka się mojej ciemności, ten pod mymi cyprysami znajdzie również pnącza róż.
Ludzie szczytnego ducha, o ile są zarazem ludźmi nieustraszonego serca, doznają w życiu najboleśniejszych tragedyj, ale właśnie dlatego czczą życie, jako swego najmożniejszego przeciwnika.
Ale ja żyję w blasku mojego własnego światła, wypijam do wnętrza siebie płomienie, które wydobywają się ze mnie.
Patrzcie na te schroniska kapłanów! Świątyniami zwą oni te słodko-wonne jaskinie.
Och, to fałszowane światło, to zdławione powietrze! Tu duszy do własnych wyżyn wzbijać się nie wolno!
Gdyż tak oto brzmi nakaz ich wiary: Na klęczkach czołgać się będziecie po stopniach, grzesznicy!
Jeżeli chcemy celu, to musimy chcieć środków do niego wiodących: kto chce mieć niewolników, ten popełnia szaleństwo, wychowując ich na panów.
Bóg umieścił zapomnienie, jako stróżkę u progów świątyni godności ludzkiej
Ale to tylko człowiekowi trudno jest dźwigać samego siebie! A to dlatego, że niesie on zbyt wiele cudzego na swych barkach. Klęka niczym wielbłąd i pozwala się dobrze objuczyć.
Człowiek wiary, wszelkiego rodzaju „wierzący” jest z konieczności człowiekiem zależnym, takim, który nie potrafi wyznaczyć siebie jako cel i który w ogóle sam z siebie nie potrafi wyznaczać celów. „Wierzący” nie należy do samego siebie, może być jedynie środkiem, musi być używany, potrzebuje kogoś, kto go spożytkuje. Jego instynkt oddaje moralności wyzbycia się siebie najwyższą cześć: do niej nakłania go wszystko, jego mądrość, jego doświadczenie, jego próżność. Każdy rodzaj wiary jest sam przejawem wyzbycia się siebie, wyobcowaniem z samego siebie.
Człowiek próżny cieszy się z każdego dobrego mniemania, jakie o sobie usłyszy (zupełnie niezależnie od tego, czy to mniemanie wyjdzie mu na korzyść i czy jest słuszne lub niesłuszne), podobnie jak cierpi z powodu każdej złej opinii, gdyż człowiek próżny poddaje się jednemu i drugiemu mniemaniu, czuje, że musi im się poddać zniewolony odzywającym się w nim najdawniejszym instynktem uległości.
[...] ten jest największy, kto zdoła być najsamotniejszym, najskrytszym, najodrębniejszym, człowiekiem poza dobrem i złem, panem swych cnót, przebogaczem woli; na tem właśnie polega wielkość, iż umie się być zarówno złożonym jak całym, zarówno przestronnym jak pełnym.
Ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później żyją wiecznie w ich towarzystwie.
Trwoga i wściekłość na ból cechują motłoch.
Poznanie zabija czyn, do działania trzeba być otoczonym zasłonami illuzyi - oto nauka Hamleta, nie owa tania mądrość Jasia marzyciela, który z nadmiaru refleksyi, niejako ze zbytku możliwości, nie dochodzi do działania; nie rozmyśl - nie, nie! - prawidzie poznanie, wniknięcie w grozę prawdy, przeważa wszelką do działania pracą pobudkę, tak w Hamlecie jak w człowieku dyonizyjskim. Teraz nie uwodzi już żadna pociecha, tęskonta wybiega ponad świat do śmierci, ponad samych bogów, istnienie zostaje zaprzeczone wraz z swem mamącem odzwierciedleniem w bogach lub w niesmiertelnym zaświecie. Uświadomiwszy sobie raz widzianą prawdę, widzi człowiek teraz wszędzie tylko okropność lub niedorzeczność istnienia, rozumie teraz symbolikę w losie Ofelii, poznaje teraz mądrość boga leśnego, Sylena: wstęt go bierze.
Na drzewie przyszłości zbudujemy nasze gniazdo; orły niech nam, samotnikom, przynoszą pokarm w dziobach! [...]
Zaprawdę, nie przygotowaliśmy tu siedzib dla nieczystych! Jaskinią lodową zwałoby się nasze szczęście dla ciał ich i duchów!
I jak wichry żyć chcemy ponad nimi, sąsiedzi orłów, sąsiedzi słońca: tak żyją wichry.
Wysoko urodzeni czuli się właśnie szczęśliwymi; swego szczęścia nie musieli dopiero sztucznie konstruować, spoglądając na swych wrogów, czy wmawiać, wkłamywać go sobie (jak zwykli czynić wszyscy ludzie resentymentu); i potrafili również, jako pełni, przeładowani siłą, a zatem nieuchronnie aktywni, nie oddzielać szczęścia od działania (...) - wszystko to w całkowitym przeciwieństwie do "szczęścia" na szczeblu ludzi pozbawionych mocy, pognębionych, ropiejących od jadowitych i wrogich uczuć, u których szczęście występuje jako narkoza, ogłuszenie, spoczynek, pokój, "szabas", odprężenie umysłów i członków, krótko mówiąc: jako pasywność.
Naukę o woli wynaleziono w istocie w celu kary, to znaczy gwoli chęci znalezienia kogoś winnym.
Wartość życia oceniona być nie może. Ani przez żywego, gdyż jest on stroną, ba nawet przedmiotem sporu, nie sędzią; ani przez umarłego, z innego znów powodu. — To, iż filozof jakiś wartość życia uważa za problemat, jest zatem przeciw niemu argumentem, pytajnikiem co do jego mądrości, nierozumem.
Udawać samą siebie. – Ona go kocha i od tej pory spogląda wokół ze spokojną ufnością krowy – ale biada! – Urzekła go właśnie tym, co wydawało się w niej na wskroś zmienne i nieuchwytne! Stałej pogody miał aż nadto w samym sobie! Czy nie powinna dla własnego dobra udawać, że jest dawną sobą? Mamić brakiem miłości? A czy to miłość nie jest doradczynią? Vivat comoedia!