Zobacz listę dziennikarzy
Nie interesują mnie krytycy. To prawie zawsze są nieudani pisarze, zazdrośni i zawistni wobec tego, kto pisze.
Nie chcę widzieć tego meczetu, to bardzo blisko mojego domu w Toskanii. Nie chcę widzieć minaretu wysokości 24 metrów w miejscowości Giotta, skoro ja w krajach muzułmańskich nie mogę nosić krzyżyka ani mieć Biblii. Jeśli będę dalej żyć, pojadę do przyjaciół w Carrarze, mieście marmurów. Tam jest wielu anarchistów: razem z nimi wezmę materiały wybuchowe i wysadzę ten meczet w powietrze.
Wolność oddzielona od sprawiedliwości jest tylko połową wolności, a obrona tylko naszej wolności jest obelgą dla sprawiedliwości.
Wałęsa był próżnym, pretensjonalnym, pewnym siebie ignorantem.
Kiedy pomyślisz na przykład, że taki pijak jak Jelcyn był carem, a taki ignorant jak Wałęsa symbolem wolności, zapiera ci oddech. Faktem jest, że w ostatnich dziesięcioleciach nasza epoka zrodziła jedynie dwóch liderów: Karola Wojtyłę i Bin Ladena.
I żałuję jedynie tego, że nie byłam wystarczająco twarda, że mój gniew złagodziłam refleksją. Nazbyt wielu jest tych, którzy milczą. Którzy myślą tak samo jak ja, ale boją się mówić to, co mówię ja. Którzy dla własnej korzyści albo z tchórzostwa udają Greka, udają, że nie widzą tego, co dostrzegam ja. Tak, że ich milczenie jest tym samym milczeniem, ich strach tym samym strachem, ich przebiegłość tą samą przebiegłością, z jakimi w latach dwudziestych, a potem w latach trzydziestych dwudziestego wieku ich dziadkowie powitali faszyzm, narodowy socjalizm i bolszewizm.
Europa nie jest już Europą, ale Eurabią, która z powodu uległości wobec wroga, islamskiego nazizmu, kopie swój własny grób.
Człowiek tęskni za czymś, co jest iluzją, a gdy już to otrzyma, zdaje sobie sprawę, że była to iluzja.
Chodzi o to, żeby przezwyciężyć strach. Wygrać w tym wielkim pojedynku z samym sobą, jaki oferuje wojna. I kiedy go wygrasz, to czujesz się tak bardzo żywy. Tak żywy nie czujesz się w momentach najbardziej upojnej radości albo najbardziej porywającej miłości. To, niestety, daje ci wojna. Wielki pojedynek: życie albo śmierć. Grę w kości.
Być może słusznie jest myśleć, że cel uświęca środki, ale jeszcze słuszniej jest myśleć, że moralność jest niezbędna, by być idealistami
Narodowy Komitet Bioetyki zeszłego roku w marcu wydał opinię przychylną w sprawie wykorzystywania do celów naukowych komórek macierzystych pochodzących z usuniętych płodów. «Nie uznaje się za bioetycznie niedopuszczalne użycia tkanki płodowej pochodzącej z dobrowolnego przerwania ciąży i jego wykorzystania w celach naukowych i medycznych». Zobowiązując się, że nie tkną «świeżego materiału» (dopiero co usunięte dziecko nazywają «świeżym materiałem», jak świeżą rybę), i tłumacząc, że i tak nie będzie to konieczne, ponieważ tysiące komórek płodowych pozostają zakonserwowane w niskich temperaturach w pewnym mediolańskim banku, nasi majstrzy od komórek będą mogli kombinować bez skrupułów i zażenowania. I nieważne, że doskonale wiedzą, iż cała sprawa jest zachętą do aborcji, pardon, dobrowolnego przerwania ciąży (tak się mówi w języku politycznej poprawności). Nieważne, że równie dobrze wiedzą, iż dla wielu kobiet i par handel usuniętymi wskutek aborcji dziećmi jest niezwykle dochodowym interesem
Każdy słownik definiuje Etykę jako część filozofii traktującą o Moralności. O tym, co jest dobre dla Człowieka, co dobrze jest czynić, a co nie. Etyką inspirują się zazwyczaj prawa krajów niebarbarzyńskich lub nie całkiem barbarzyńskich i dzięki temu na Zachodzie aż do wczoraj jakoś sobie radziliśmy. Nieszczęście polega na tym, że w dobie współczesnej Etyka porodziła zdegenerowaną córkę, która zwie się Bioetyka. Wciąż zgodnie ze słownikową definicją Bioetyka jest dyscypliną, która „zajmuje się problemami moralnymi, indywidualnymi i społecznymi, związanymi z postępem studiów w dziedzinie genetyki i technologii odnoszącej się do tworzenia procesów życiowych”. O takiej dyscyplinie myślę to samo co Erwin Chagaff, wielki amerykański biochemik, który na sam dźwięk rozmów o wspomaganej prokreacji albo sztucznym zapłodnieniu czy zamrażanych i odmrażanych embrionach dostawał szału i krzyczał: „Bioetyka tyle ma wspólnego z etyką co wojskowe marsze z muzyką!”. Cóż, świat Zachodu zalewa nas tymi wojskowymi marszami.
Moi drodzy, Ratzinger ma rację także wtedy, gdy mówi, że w imię Nauki zadaje się coraz poważniejsze rany prawom Życia. Ma rację także wtedy, gdy mówi, że wraz z eksperymentami na embrionach ludzkich godność Człowieka zostaje pomniejszona, a nawet zanegowana. Ma rację także wtedy, gdy mówi, że jeśli nie chcemy utracić szacunku dla Człowieka, należy zdemistyfikować badania naukowe, zdemitologizować Naukę, czyli przestać uważać ją za idola albo bóstwo. Święte słowa, które moim zdaniem odnoszą się również do Etyki.
Jak to powiedziałam w wywiadzie dla «Foglio», nie miałoby to dla mnie znaczenia, nawet gdyby komórki macierzyste posłużyły do uleczenia mojego raka, a nawet wszystkich moich raków. Bóg wie, że kocham żyć, że chciałabym żyć tak długo, jak to tylko możliwe. Jestem zakochana w życiu. Ale gdyby dla uleczenia moich nowotworów wstrzyknięto mi komórki nienarodzonego dziecka, poczułabym się kanibalem. Medeą zabijającą własnych synów. («Ty zmoro nienawistna, ty z stworzeń najkrwawsze./Dla bogów i dla ludzi przewstrętne! Swe własne/Zabiłaś oto dzieci i możesz na jasne/Spoglądać jeszcze światło, patrzeć na tę ziemię» – mówi jej Eurypides ustami Jazona)
A jeśli nieskończenie małe zawiera znacznie więcej od nieskończenie wielkiego? A jeśli mózg-dusza embrionu mierzy jeszcze mniej niż jedna stumiliardową część milimetra i moralna krótkowzroczność (nie wspominając o intelektualnej) po prostu nie potrafi go dostrzec? A jeśli w konsekwencji embrion myśli, cierpi tak samo jak my, kiedy Al-Zarkawi obcina nam głowę swoim nożem halal?
Zamysł zajęcia miejsca Natury, manipulowania Naturą, zmiany albo wręcz zniekształcenia korzeni Życia, odczłowieczenia go poprzez masakrę najsłabszych i najbardziej bezbronnych stworzeń. To znaczy: naszych nigdy nienarodzonych dzieci, przyszłych nas, ludzkich embrionów śpiących w zamrażarkach banków albo instytutów badawczych. Masakrę, która robi z nich lekarstwa do wstrzyknięcia albo połykania, albo hoduje je tak długo, aż będzie można je zarżnąć – tak samo, jak się zarzyna wołu czy owce – a potem wyciąć tkanki i organy na sprzedaż – tak samo, jak się sprzedaje części zamienne do samochodu.
Nieograniczona wolność, to znaczy pozbawiona jakiegokolwiek hamulca i jakiegokolwiek zmysłu moralnego, nie jest już wolnością, lecz rozprzężeniem. Nieświadomością, samowolą.
Zachód toczony jest przez moralny nowotwór, intelektualny i moralny. Ale Dobro i Zło to nie są opinie. To obiektywne rzeczywistości, konkrety, które odróżniają nas (bądź powinny odróżniać) od Al-Zarkawiego i innych zwierząt
Zawsze byłam pisarką, moje wywiady były literaturą. Moje korespondencje z wojny w Zatoce Perskiej też są literaturą. Ja nie jestem pisarką, która wywodzi się z dziennikarstwa. Jestem pisarką, która uprawiała dziennikarstwo
Zachłanny, pełzający, mroczny islam. Jego żarłoczność i pragnienie podboju, ujarzmienia. Jego kult Śmierci, umiłowanie Śmierci. Nienawidzę pieprzonych islamskich kamikadze, pieprzonych islamskich terrorystów, pieprzonych ben Ladenów, bo żyją w kulcie Śmierci.