Zobacz listę dziennikarzy
Jeśli moje dzieci zginą, pomyślę, że wykonały swój obowiązek. Zapłaczę nad nimi tylko dlatego, że jako wdowa nie będę mogła urodzić kolejnych dzieci dla Palestyny. "Kto jest twoim bohaterem?" "Każdy kto strzela z karabinu maszynowego".
Podczas gdy z każdym przyjeżdżającym Żydem wypędzanych było stu Arabów. Albo mordowanych. Ziemia Obiecana przez kogo? Przez Boga? Nic nie wiem o tym, żeby Bóg podpisał umowę z Mojżeszem w obecności notariusza.
Tak jak wy, gdy wylądowaliście w Ameryce. Tak, syjoniści chcą powtórzyć to, co wydarzyło się, gdy wyruszyliście z Europy statkami i ukradliście ziemię Apaczom, Navahom, Komanczom. Nazwaliście tę ziemię Ameryką, a Apaczów umieściliście w muzeach. Jednak tragedia Apaczów nie powtórzy się w Palestynie, my nie trafimy do muzeów.
Wojna niczemu nie służy, niczego nie rozwiązuje. Gdy tylko się kończy, spostrzegasz, że przyczyny, które ją wywołały, nie zniknęły albo dołączyły się nowe, mające spowodować następną wojnę, w której dawni wrogowie będą przyjaciółmi, a dawni przyjaciele wrogami.
(...) nikt nie zdołał mnie nigdy przekonać, (...) że małżeństwo nie jest więzieniem, w którym pierwszym osadzonym jest kobieta. (...) Nic tak jak wspólne mieszkanie nie sprawia, że tracisz szacunek do mężczyzny. (...) Kiedy z nim mieszkasz, połowa twojego czasu mija na pocieszaniu go, dodawaniu mu odwagi, usługiwaniu mu, opiekowaniu się nim jak rozkapryszonym i zepsutym dzieckiem. Dzieckiem, które nie szuka w tobie partnerki, kochanki, ale opiekunki, sekretarki, służącej: mamy, którą utracił dorastając.
(...) istnieje forma dumy, która nazywa się milczeniem, forma miłości, która nazywa się tęsknotą, forma wielkości, która nazywa się wiernością. Wiernością tradycjom, przeszłości.
(to) cała Ameryka, która nigdy do niczego się nie przywiązuje, wciąż zmienia adresy, odrywa się bezboleśnie od wszystkiego: od rodziców, dzieci, współmałżonków, domów, krajobrazów. I dlatego nie ma tradycji.
To są sprawy, których my, Europejczycy, nie potrafimy zrozumieć; my chuchamy na nasze miasta, bronimy ich od stuleci, i im są starsze, tym bardziej jesteśmy z nich dumni. Piękne czy brzydkie, miasto jest żywą istotą.
(...) Ameryka pełna jest miast widm: gost towns. Nagle droga się kończy i znajdujesz się w opustoszałym mieście, zniszczonym, w ruinie. Szkielety domów, banków, kościołów, druty zwisające niczym luźne sznurki, ani jednego kota, psa, czegoś żywego, co ruszałoby się na tym cmentarzu. Rzekłbyś, że spadła bomba, że zburzyło je trzęsienie ziemi, zabijając wszystkich, dosłownie wszystkich. Nic nie spadło, nic nie zostało zburzone, nikt nie zginął. Po prostu pewnego dnia pół wieku albo wiek temu mieszkańcy je opuścili: tak jak się opuszcza kochankę, która się znudziła, rodzinę, której już nie kochamy.
Bóg jest wykrzyknikiem mającym skleić wszystkie skorupy rozbitego dzbana: jeśli ktoś w niego wierzy, to znaczy, że jest zmęczony, że już sam sobie nie potrafi poradzić. Ty nie jesteś zmęczona, bo jesteś chodzącym wątpieniem. Bóg jest dla ciebie znakiem zapytania, wręcz pierwszym znakiem zapytania z nieskończonego ciągu znaków zapytania. I tylko ten, kto się dręczy pytaniami, żeby znaleźć odpowiedzi, posuwa się do przodu; tylko ten, kto nie ulega potrzebie wygody, jaką jest wiara w Boga, uchwycenia się tratwy, żeby na niej odpocząć, może zaczynać od nowa; żeby wciąż na nowo sobie zaprzeczać, wciąż na nowo zadawać sobie ból.
(...) ludzie trudzą się, żeby zdobyć bogactwo albo miłość, albo wolność, walczą o swoje prawa, a kiedy je zdobędą, nie cieszą się z nich. Albo niszczą, co zdobyli, albo całkiem to lekceważą, sądząc może, że chcieliby się cofnąć, zacząć od nowa swoje batalie i udręki. Kiedy docieramy do mety, czujemy się zagubieni...
Co sobie myślisz, czym ja jestem: pojemnikiem, puszką, do której wkłada się przedmiot potrzebujący ochrony? Jestem kobietą, na Boga, jestem osobą. Nie mogę pozbyć się mózgu i zabronić mu myśleć. Nie mogę wyeliminować moich uczuć albo zakazać im ujawniania się. Nie mogę ignorować złości, wesela, bólu. Mam swoje reakcje, swoje zdziwienia, swoje smutki. Nawet gdybym mogła, nie chcę się ich wyrzec, żeby stać się wyłącznie fizjologiczną machiną służącą prokreacji i już! Dziecko, jesteś takie wymagające. (...) Dziecko, jeśli mamy pozostać razem, musimy zawrzeć umowę. Oto i ona. Robię na twoją rzecz ustępstwo: utyję, podaruję ci moje ciało. Ale nie umysł. Nie moje reakcje. Zatrzymam je dla siebie.
Dziecko, życie jest takie męczące. To wojna, która wybucha każdego dnia, a chwile radości są jedynie krótkimi przerwami i trzeba za nie płacić wysoką cenę.
Nigdy nie byłam zwierzęciem domowym. Nigdy się nie widziałam zamknięta na klucz w rodzinnym światku. Zawód żony zawsze mnie przerażał. Nie chciałam być żoną. Chciałam pisać, podróżować, poznawać świat i korzystać z cudu, jakim jest fakt urodzenia się. Jakby tego było mało, idea zrezygnowania z mojego nazwiska, żeby przyjąć nazwisko jakiegoś mężczyzny, napawała mnie oburzeniem. Dlaczego mam rezygnować z mojego nazwiska? Dlaczego mam się w ten sposób unicestwiać?
(...) my, Włosi, nie jesteśmy w tej samej sytuacji co Amerykanie. Nie jesteśmy ich tyglem ras i narodów, ich mozaiką różnorodności posklejanych w całość wspólnym obywatelstwem (...) nasza tożsamość kulturowa jest dobrze określona od tysięcy lat, nie możemy znosić migracyjnej fali ludzi, którzy z nami nie mają nic wspólnego...Którzy nie są gotowi, by stać się takimi jak my, by asymilować się wśród nas jak lotaryńscy Habsburgowie z Toskanii czy Burbonowie z Neapolu.
Jak to możliwe, że tak zwani lewicowi nie wspominają już ostrzeżenia Karola Marksa "religia to opium dla mas"? Jak to się dzieje, że nigdy nie wypowiadają się przeciwko teokratycznym reżimom w państwach islamskich?
A ty zjawiłeś się obok i powiedziałeś: "Ależ ja ci wybaczam, mamo. Nie płacz. Urodzę się innym razem."
Tak naprawdę, optymizm to odwaga. Ja nie byłam optymistką, ponieważ nie byłam odważna.
Tylko szanując samych siebie, można oczekiwać szacunku od innych, tylko zawierzając sobie samym, można być wiarygodnym dla innych.
...co to jest to życie, w którym ty, którego jeszcze nie ma, znaczysz więcej niż ja, która już jestem?