Zobacz listę dziennikarzy
Mam budzik w komórce ustawiony na godzinę 9, ale prawda jest taka i mam to od lat wczesnej młodości: każde wstawanie to dla mnie męka, a przedłużanie nocy jest miłe i radosne.
Moja praca w Radiu ZET to bardzo ważny etap w moim życiu. Szczególnie początki były bardzo twórcze, ponieważ tworzenie czegoś nowego jest niezwykle fascynujące. I tak właśnie było - osiągnęliśmy wielki sukces w bardzo krótkim czasie. Próbowaliśmy najróżniejszych form radiowych.
Chciałbym, żeby Polska stała się krajem tolerancji dla innych. Kimkolwiek oni są: gejami, feministkami, ludźmi o odmiennych poglądach religijnych czy o ciemniejszej skórze. Moi słuchacze dzwonią do mnie i skarżą się na nietolerancję: na szkole namalowano Gwiazdę Dawida, ktoś ma problemy w szkole, bo jest gejem, a niepełnosprawna słuchaczka na wózku nie może się dostać do banku, bo bank nie przewidział takiego klienta. Za 20 lat takie problemy nie powinny mieć w ogóle miejsca.
Tak w ogóle chciałam być pisarką, tworzyć światy, zwielokrotniać przeżycia, wyrażać siebie, szaleć w wyobraźni. Wszystko to, co napisałam do tej pory, choć jest bajką, opowiada o moim życiu i unieśmiertelnia ważne dla mnie chwile, ważnych ludzi.
Dzieciom na spotkaniach mówię, że do każdego opowiadania wkładam ziarenko prawy. Za każdą historią, która jest bajką, kryje się prawdziwe wydarzenie.
Traktuję swoje pisanie jak literaturę, bez taryfy ulgowej. I tak samo myślę o ilustracjach — jak o dziełach sztuki. Zawsze mam w pamięci to, że dla wielu dzieci kontakt z książką będzie na długo jedyną możliwością, by poobcować z pięknem, więc nie wolno na tym pięknie oszczędzać.
Media społecznościowe, elektronika, gry komputerowe ukradły życie i nam, i naszym dzieciom. Spotkania twarzą w twarz zostały zastąpione przez świat wirtualny, a w nim wszystko jest iluzoryczne, wyreżyserowane, płytkie. Nawet grając w grę RPG, dzieciaki poruszają się w ramach narzuconego scenariusza. Kiedy byłam mała, zaczytywałam się "Dziećmi z Bullerbyn", marząc o tym, by być taką Anną lub Lisą. (...) Miałam swoje przygody, tajemnice. Mogłam w szóstej klasie pojechać z przyjaciółką na Starówkę na wagary. Gdy mój syn urwał się ze szkoły, natychmiast dostałam SMS-a: "Uczeń Antoni Bednarek był dziś nieobecny". Co za nędza! Jak wobec takiej kontroli 24/24 przeżywać przygody?
Szłam na pocztę i zobaczyłam leżącą na chodniku pojedynczą skarpetkę. Dokładnie taką samą, jaka poprzedniego dnia zginęła mi w praniu.
Bardzo lubię, uwielbiam przepisywanie starych historii i opowiadanie ich raz jeszcze. Podoba mi się to, że żyjemy w takich czasach, że możemy bawić się tradycyjnymi opowieściami. I tak, zgodnie z potrzebami i duchem czasu, lepię dawne mity na nowo.
- Ale przecież w ogłoszeniu stoi jak wół: "Zwierzęta mile widziane" - zmartwiła się Monika Ogórek.
- Zwierzęta może tak, ale nie kury.
Szczerze mówiąc pomysł Hildegardy naprawdę nie był najlepszy: gdy ma się troje pomysłowych dzieci, leżący na trawniku drób nie zrobi na rodzicu najmniejszego wrażenia.
Nie zauważyłem, kiedy picie żeby przeżyć, zamieniło się w życie by pić.
Najlepsze są najprostsze rozwiązania. Nie kombinuj. Podpowiedź masz przed samym nosem. Patrz! I myśl!.
Jak kroić, to do kości. Wykroić wszystko, co boli, wyrzucić. Choćby miało to wiele kosztować.
Wiesz, że na ulicach leży śnieg. Budzisz się - i wiesz. Skąd? Może chodzi o specyficzny rodzaj światła: miękkiego, chłodnego, jak odbitego od fotograficznej blendy, które wlewa się do wnętrza mieszkania przez szparę w zaciągniętych zasłonach. Albo o dźwięki. Te z miasta nagle stają się przytłumione, jakby ktoś napchał ci waty do uszu. A to po prostu śnieg. Rozjaśnia świat, wycisza go.
Byli parą nie do końca udanych ludzkich egzemplarzy. I bardzo do siebie pasowali.
Czy jednak można naprawdę kochać kogoś, kto bez mrugnięcia okiem dzień po dniu przez wiele lat sprawia człowiekowi ból? Kto szczędzi byle dotyku, byle pocałunku w policzek - o innych pieszczotach nie mówiąc?
Będzie dobrze, ułoży się. Pan Bóg pisze prosto po krzywych liniach (...).
Te skarpetki idą do prania ale w między czasie znikają.
Ludzie wyobrażają sobie, że wybaczenie to będzie jakieś przyjemne uczucie, ciepełko wokół serca albo nagły przypływ sympatii do dawnego wroga. I że to przyjdzie samo. A tak nigdy się nie dzieje. To jest decyzja, jak z rzucaniem palenia - po prostu postanawiasz, że od tej chwili będziesz się zachowywać, jakby tego zła, które cie spotkało, nigdy nie było. Nie zapomnisz - bo to nie możliwe. Nie zdusisz wszystkich złych uczuć - nikt nie ma nad nimi władzy. Po prostu nie będziesz ich brał pod uwagę. Tylko tyle.