Ta wojna, którą nazwano "skandaliczną", ponieważ poniżyła godność białej rasy zmuszając białych do walki przeciw białym, na oczach czarnych (...).
Nie wolno wrastać w tkankę żadnego kolektywu, dawać się oplątać siecią zależności, w której zaczyna się pokornieć i sądzić, że tak już musi pozostać.
W świecie Herodota niemal jedynym depozytariuszem pamięci jest człowiek. Żeby więc dotrzeć do tego, co zapamiętane, trzeba dojść do człowieka, a jeżeli mieszka on daleko od nas, musimy do niego pójść, wyruszyć w drogę, a kiedy już się spotkamy - usiąść razem i wysłuchać, co nam powie, wysłuchać, zapamiętać, może zapisać. Tak zaczyna się reportaż, z takiej rodzi się sytuacji.
Działa tu silny bodziec konkurencji. Skoro poszła amerykańska telewizja, musiały pójść również amerykańskie agencje prasowe. Skoro poszły amerykańskie, musiał iść Reuter i AFP. Skoro poszedł reporter z NBC, musiał pójść reporter z BBC. Poniesiony ambicją patriotyczną, jako jedyny Polak w towarzystwie, postanowiłem dołączyć do grupy, która zdecydowała się na desperacki marsz.
Ta wędrówka zesłańca nie jest tylko przemieszczeniem się w miejscu i w czasie. Towarzyszy mu bowiem proces odczłowieczenia: ten, który dotrze do kresu (o ile po drodze nie umrze), został już pozbawiony wszystkiego, co ludzkie. Nie ma nazwiska, nie wie, gdzie jest, nie wie, co z z nim zrobią. Odebrano mu język: nikt z nim nie chce rozmawiać. Jest przesyłką, jest rzeczą, jest igraszką.
Na początku dziennikarstwo nie przynosi wielkich profitów. Zresztą prawie wszyscy raczkujący dziennikarze to ludzie niezbyt zasobni, którzy przez wiele lat nie mają szansy cieszyć się dobrobytem. Panuje tu ściśle feudalny model: rangę zyskuje się z wiekiem, do tego potrzeba czasu. Wielu młodych dziennikarzy, których frustruje harówka za bardzo niskie wynagrodzenie, traci pracę i nie znajduje innej. To wszystko wchodzi w skład naszej profesji, więc trzeba być cierpliwym i pracować. Nasi czytelnicy, słuchacze i widzowie są ludźmi bardzo mądrymi, którzy szybko rozpoznają wartość naszej pracy i równie szybko zaczynają kojarzyć ją z naszym nazwiskiem. Oni wiedzą, do którego dziennikarza otrzymają coś wartościowego. I to jest właśnie ten moment, który nas kwalifikuje do pracy. To nie nasz szef o tym decyduje, lecz czytelnicy.
Nie muszą liczyć się z opinią i dlatego opinia nie może ich znieść. Nie ma na nich sankcji, bo w gruncie rzeczy na niczym im nie zależy. Nie wnoszą żadnych wartości, a przecież zagrażają wartościom istniejącym.
Ale człowiek samotny, jeśli podejmuje walkę o swoją sprawę, to tylko w chwili naiwnego zapomnienia, że racja musi ustąpić przed siłą. A ta chwila przecież w końcu mija. I zostaje to, co zostaje."
Ludzie przyjmują tu wszelkie nieszczęścia, nawet te spowodowane bezdusznością i głupotą panujących, jako ekscesy wszechmocnej i kapryśnej przyrody, takie jak powodzie, trzęsienia ziemi, czy wyjątkowo ostre zimy. Bezmyślność lub brutalność władzy to po prostu jeszcze jeden z kataklizmów, których nie szczędzi natura. Trzeba to rozumieć; trzeba się z tym godzić.
Szczerze mówiąc, nie wierzę, aby można było zdemokratyzować Imperium, które tworzono setki lat drogą podboju i aneksji.
Po prostu istnieje nie dająca się rozwiązać sprzeczność między sztywną i apodyktyczną naturą Imperium a elastyczną i tolerancyjną naturą demokracji!
Wszędzie, w Workucie, w Norylsku, w Magadanie, uderza nędza lagrowego świata, jego skrajna, żebracza bieda, nieudolna, niedbała prowizorka, niechlujstwo i prymitywizm. To świat sklecony z łat i łachmanów, pozbijany zardzewiałymi gwoździami zwykłym toporem, powiązany parcianym sznurem, ściągnięty byle jakim drutem.!
Jako tajemnicę przetrwania podaje swoją sztukę robienia weków ze słoniny. Słonina — oto w czym tkwi sekret życia. Sekret życia i warunek wolności. Jeżeli nie będziecie mieć słoniny — to znaczy, jeżeli nie będziecie mieć tej podstawowej, elementarnej zamożności — nie będziecie wolni!
Zło nie ma dziś postaci grzyba atomowego, momentalnej i ostatecznej zagłady, ale formę niezliczonych, codziennych utrapień, lęków i cierpień, które trzymają nas w żelaznej, kolącej obroży nieszczęścia.
Piękne i krzepiące w człowieku jest to uporczywe, heroiczne dążenie do normalności, jej poszukiwanie - niemal odruchowe i na przekór wszystkiemu.
Jeżeli przesiedlą się tam wszyscy Palestyńczycy, podusimy się albo pomrzemy z głodu. Wypadnie żyć z pomocy zagranicznej. Ale w ten sposób otworzy się pole dla międzynarodowej walki o wpływy w tym państwie. Trzeba będzie brać pomoc, a kto da pomoc, będzie chciał rządzić.
Nędza jest demoralizująca. Jeżeli trzecia część społeczeństwa żyje w nędzy, całe społeczeństwo jest zdemoralizowane. Produktem nędzy jest strach i nakaz kategoryczny, marzenie gorączkowe, żeby wyrwać się z niej za wszelką cenę. Odgrodzić się szybą limuzyny, murem otaczają¬cym willę, wysokim kontem bankowym. Nędza przygniata i odstrasza. Rozluźnia świadomość i skraca perspektywę. Człowiek myśli tylko o tym, co będzie jadł dziś, za godzinę, za chwilę. Nędza jest aspołeczna, jest niesolidarna. Tłum nędzarzy nigdy nie będzie solidarny. Wystarczy rzucić w ten tłum kawałek chleba - zacznie się bójka. Obrazy nędzy nie ciekawią ludzi; nie budzą ich zainteresowania. Ludzie odruchowo odsuwają się od skupisk nędzy. Widocznie w nędzy jest coś wstydliwego, coś poniżającego, jakaś sytuacja porażki, znamię klęski.
Ponieważ my, którzy przeżyliśmy wojnę, wiemy jak ona się zaczyna, skąd się bierze. Wiemy, że nie tylko z bomb i rakiet. Wiemy, że także, a może nawet przede wszystkim, z fanatyzmu i pychy, z głupoty i z pogardy, z ignorancji i nienawiści. Że ona się tym wszystkim żywi, że na tym i z tego wyrasta. Dlatego tak jak Zieloni walczą przeciw zanieczyszczeniu powietrza przez spaliny i wyziewy, powinniśmy walczyć przeciw zanieczyszczeniu stosunków międzyludzkich przez ignorancję i nienawiść.
Kto chce zrozumieć Afrykę, powinien czytać Szekspira.
W dramatach politycznych Szekspira wszyscy bohaterowie giną, trony ociekają krwią, lud przygląda się w milczeniu i grozie wielkiemu widowisku śmierci.
Stoimy w ciemności, otoczeni światłem.
Jest jakiś ponury fatalizm w mechanizmie zemsty. Jest coś nieuchronnego i nieodwracalnego. Bo nagle spotyka cię nieszczęście i nie możesz dociec - dlaczego? Co się takiego stało? A to po prostu dosięgła cię zemsta za zbrodnie twojego żyjącego dziesięć pokoleń temu prapraojca, o którego istnieniu nawet nie wiedziałeś.