Zawsze powtarzam: w Smoleńsku zginęli najlepsi z nas. Jestem pewien, że Polska byłaby dzisiaj inna, lepsza, gdyby oni żyli!
Ze zbrodnią katyńską już na zawsze nierozerwalnie związana jest katastrofa smoleńska, której 12. rocznicę obchodzimy dzisiaj. Największa tragedia w powojennej historii Polski. W Smoleńsku, podobnie jak w Katyniu, zginęły polskie elity. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wraz z małżonką, ostatni prezydent Polski na uchodźstwie, marszałkowie, ministrowie, posłowie i senatorowie, duchowni rożnych wyznań, szefowie wielu urzędów centralnych, przedstawiciele rodzin katyńskich, generałowie, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, piloci i cała załoga samolotu. Wspaniali ludzie.
Pamiętać o nich to wielkie zobowiązanie dla nas wszystkich, zobowiązanie do ciężkiej pracy na rzecz Polski. Każdego dnia. Jesteśmy to winni tym wszystkim wspaniałym ludziom, których straciliśmy 10 kwietnia 2010 roku. W tamtych dniach jako Polacy pokazaliśmy, że w chwilach trudnych potrafimy być wspaniałą wspólnotą, potrafimy być zjednoczeni i solidarni. Także dzisiaj ta wspólnota jest nam niezwykle potrzebna w obliczu zupełnie innych wyzwań związanych z wojną w Ukrainie. I ponownie wspaniale jako naród zdajemy egzamin z naszej solidarności – zdajemy go, niosąc pomoc milionom uchodźców z Ukrainy. Jestem niezwykle dumny z Polski i z moich Rodaków, z Polaków!
Osiem lat temu dotknęła Polskę straszliwa tragedia, najgorsza od II wojny światowej. Nie tylko dlatego, że w katastrofie zginęło po prostu 96 Polaków, ale dlatego, że państwo polskie, że nasza Polska – dopiero co tak niedawno odrodzona po latach zniewolenia, Polska, która wyrwała się zza żelaznej kurtyny – znowu straciła swoją elitę, a w każdym razie dużą jej część. Jakże tragiczny, straszny moment! Najstraszliwszy oczywiście dla rodzin, które straciły ojców, mamy, braci, synów, córki – ale straszliwy dla całej Polski, bo to byli ludzie, którzy tę odrodzoną Polskę budowali i co do których przecież wszyscy mieliśmy nadzieję, że będą ją budowali jeszcze przez długie, długie lata. Bo wielu z nich to byli ludzie, którzy na pewno mieli przed sobą jeszcze lata służby dla Rzeczypospolitej. Czegóż oni mogli jeszcze dokonać!
Obelisk, który – wierzę w to – stanie się w krótkim czasie świętym miejscem dla wszystkich Polaków. Czemu? Bo jest symbolem naszej wspólnoty, bo upamiętnia to, co było wspólnotowe, i że właśnie dla tego, co było wspólne, nasze – oni zginęli. I dlatego on jest nasz, wspólny! Wierzę, że będzie nas jednoczył niezależnie od poglądów, niezależnie od barw politycznych.
Sytuacja nie jest łatwa, to trudny proces, sprawa jest złożona.
Jerzemu Kalinie jestem ogromnie wdzięczny. Pamiętam instalację, o której niewiele się mówiło, a którą – by właśnie upamiętnić tragedię smoleńską – kilka lat temu stworzył w Krakowie pod Wawelem. Odsłonił ją wtedy w obecności pani mecenas Marty Kaczyńskiej.
Wielokrotnie mówiłem, że w Smoleńsku doszło do nieszczęśliwego wypadku. Mówienie, że to była śmierć męczeńska jest niskie, pozbawione szacunku dla ofiar tego nieszczęśliwego lotu.
Najpierw pod pretekstem religijnym szczuje się i zniesławia ludzi. Później pod pretekstem kłamstwa, że plac ma służyć obronności, przejmuje się plac i stawia się pomniki brata. To budzi niesmak i nie zmusi się Polaków do jakiegoś szacunku.
Dla mnie jest ważniejsze pytanie, dlaczego w ogóle jechał taki bizantyjski orszak do tego Smoleńska.
Do prokuratora generalnego kierujemy wniosek o wszczęcie postępowania w związku z przekroczeniem uprawnień i nielegalnemu przekazaniu dowodów przez prokuraturę [Naczelną Prokuraturę Wojskową -red.] grupie występującej pod nazwą zespół pana Laska.
W Polsce jest bardzo liczny zakon, który jest zainteresowany tym, żeby podważać wiarygodność państwa, jeśli chodzi o badanie przyczyn katastrofy. I to przynosi efekty, jeśli każdego dnia słyszymy, że to był zamach
W Polsce trwa prywatna wojna na 1 samolot i 96 trumien. Wojna, w której słowo »patriotyzm« staje się niepotrzebnym gadżetem. Tandetnym kotylionem pasującym nawet do kominiarki i kastetu.
Dlaczego minister obrony narodowej nie zdecydował się na leasing nowoczesnego samolotu dla tak ważnej delegacji państwowej, do składu której zatwierdził podsekretarza stanu w MON, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i dowódców wszystkich rodzajów wojsk. Jak można było umieścić kluczowe dla bezpieczeństwa państwa osoby w jednym samolocie z poprzedniej epoki i wysłać ten samolot w czasie mgły na polowe lotnisko, bez wyznaczenia z góry zapasowego wariantu lądowania i scenariusza pozwalającego na przesunięcie terminu uroczystości?
Dziennik wycinanka o dumnej nazwie Rzeczpospolita zaprasza na Wielki Bal Na Gruzach III RP. Wybuchowy mix przebojów zagra DJ Trotyl.
Jest grupa osób niegłupich... Nie jestem głupią osobą, a uważam w sercu, że to Ruscy strącili ten samolot, natomiast Tuski próbują to kamuflować – tak uważam i dopóki nikt mnie nie przekona, jestem podenerwowany tym faktem, bo Katyń też kamuflowano, również rękami Polaków. Ruscy kamuflowali rękami Polaków przez dziesiątki lat. I krzyże katyńskie sprzątali z cmentarzy. Ja mam poczucie, że drugi raz dzieje się to samo.
Niedawno odwiedziłem swojego przyjaciela Rosjanina i zapytałem go, czy gdyby np. w lesie kabackim rozbił się samolot z Miedwiediewem na pokładzie, Rosja oddałaby śledztwo Polsce. Popatrzył na mnie jak na wariata i odpowiedział: – „Oszalałeś? Gdyby trzeba było, wjechałyby czołgi, żeby zabezpieczyć wrak”. Nic dodać, nic ująć.
Za to, co wygłosił jeden z najwierniejszych współpracowników prezesa Adam Hofman, który stwierdził, że „jak na kłamstwie katyńskim rozkwitła PRL, tak na kłamstwie smoleńskim żeruje obecna koalicja”, po prostu należy publicznie bić po mordzie.
Rosjanie już nie prowokują nas do powstań, teraz my sami się do nich prowokujemy. Nasi polityczni padlinożercy pożywili się na Muzeum Postania Warszawskiego, dziś żywią się na Smoleńsku. Muzeum Powstania Warszawskiego, zamiast być muzeum antywojennym, muzeum budowania politycznej mądrości (jak taki błąd można było popełnić, jak go uniknąć w przyszłości), stało się – decyzją Lecha Kaczyńskiego, decyzją jego młodych podwykonawców, Dariusza Gawina, Jana Ołdakowskiego – muzeum sławiącym potęgę polskiego oręża (a przy ewidentnym braku oręża, potęgę opasek biało-czerwonych, efekciarskich oficerek z długimi cholewami i modnych ułańskich bryczesów). To tak, jakby Hiroszimę uczynić znakiem potęgi japońskiego oręża.
Jak daleko można jeszcze powędrować w szaleństwo? Czy Polska to zawsze będzie dziecięca krucjata prowadzona przez paru cyników grających na bębnach? Właśnie dlatego nie chciałbym, żeby najbardziej szkodliwy mit, najbardziej cyniczne powstańczo-smoleńskie kłamstwo, znowu stał się w Polsce dla kogokolwiek przepustką do władzy.