Odznaczenie bojowe amerykańskie które ja otrzymałem za działania jednostki było odznaczeniem dla GROMu, to odznaczenie wtedy było po raz pierwszy przyznane jakiemukolwiek cudzoziemskiemu żołnierzowi.
Wtedy się z nas śmiano, że to były ciemne okulary, że to jakieś wojsko z republiki bananowej, a GROM jest wojskiem z którego kraj może być dumny. Gdyby nie to że poprosiłem dziennikarzy którzy mnie wtedy zrozumieli i nie filmowali z bliska twarzy żołnierzy to pewnie nikt nigdy by o mnie nie słyszał.
Wtedy to premier Pawlak zapytał ówczesnego ministra obrony Kołodziejczyka, admirała Kołodziejczyka na posiedzeniu rządu: ile czasu potrzebuje żeby wysłać 50 zawodowców na Haiti. Na to minister odpowiedział: minimum 2 miesiące. Wtedy premier zapytał ministra spraw wewnętrznych któremu podlegał GROM Andrzeja Milczanowskiego, ten odpowiedział, że godzinę.
Nazwę GROM wymyśliłem ja z dwóch powodów, po pierwsze dzięki heroicznej akcji Gromosława Czempińskiego dostaliśmy tą pomoc, więc GROM od gromosława, po za tym GROM dobrze brzmi, GROM to jest atak z jasnego nieba.
Za to rząd amerykański i nie tylko pomógł w umorzeniu części polskich długów, ale równierz zaangażował się w tworzeniu wojskowej formacji GROM. Bez pomocy rządu stanów zjednoczonych utworzenie GROM-u nie byłoby możliwe.
Pierwszych żołnierzy GROM-u wybierałem osobiście to była też grupa pasjonatów, sięgaliśmy do ludzi z wojska, z policji, z wywiadu. Tych którzy się najbardziej do tej służby nadawali.
Po ataku na naszych dyplomatów w Bejrucie rząd podjął decyzję o utworzeniu GROM-u. Uznano, że polski obywatel ma prawo do ochrony również po za granicami państwa. Tak zaczęła się historia GROM-u.
To jedyna jednostka specjalna na świecie, w której przez dwadzieścia lat, przy kilkuset operacjach bojowych, w trakcie których wykończono ponad pięciuset terrorystów, nie zginął nawet jeden żołnierz.