Wyjechałem z Filadelfii - w poszukiwaniu nowych kłopotów. Kłopoty znalazłem, jak zwykle, ale tego, czego szukałem - poza kłopotami - jeszcze nie.
Staliśmy oboje przed moimi drzwiami. – panie wybaczą – powiedziałem – ale muszę pójść na chwilę do toalety.
usiadłem na muszli i powoli walnąłem wspaniałą, piwno-wódkowo-winno-whiskaczową kupę.
Jest tylko jedno miejsce, gdzie powinno się pisać - w SAMOTNI, siedząc przed maszyną do pisania. pisarz, który musi WYJŚĆ na ulicę, jest pisarzem, który ulicy w ogóle nie zna.
O, Mack miał wielkiego chuja! ależ Mack miał chuja! Mack miał największego chuja w całym mieście, największego chuja na za chód od Missisipi! nikt nie mówił o niczym innym, tylko o chuju Macka. Mack – ten to miał chuja!.
Jensen siedział w fotelu i gapił się na mnie; Jensen lubił siedzieć w fotelu i gapić się na mnie. nie mógł zrozumieć, dlaczego jestem taki głupi. bo ja jestem głupi. ale księżyc też jest głupi.
Wszyscy kurczowo czepiamy się ścian tego świata – ja, w najmroczniejszej fazie kaca, myślę o dwójce mych przyjaciół, którzy doradzają mi, na jak przeróżne sposoby można popełnić samobójstwo. czy jest lepszy dowód prawdziwej przyjaźni? jeden z owych przyjaciół ma na lewym przedramieniu, jedną obok drugiej, blizny po brzytwie; drugi upycha tony prochów przez dziurę w swej czarnej skudłaconej brodzie. obaj piszą wiersze. jest coś w pisaniu wierszy, co sprawia, że cały czas stoi się jedną nogą nad przepaścią. ale pewnie i tak wszyscy trzej dożyjemy do dziewięćdziesiątki.
- a czy ona was kochała?
- jeśli nawet, to jako przedłużenie samej siebie.
- a czym innym może być miłość?
- zdroworozsądkowym troszczeniem się o coś, o czym się myśli, że jest bardzo dobre. Nie muszą to być więzy krwi. To może być również czerwona piłka do gry na plaży albo tost z masłem.
- chcecie przez to powiedzieć, że potrafilibyście KOCHAĆ tost z masłem?
- tylko niektóre, sir. I tylko w niektóre poranki. I tylko pod pewnym kątem padania promieni słońca. A miłość - ta przychodzi i odchodzi niezauważalnie.
- czy sądzicie, że można kochać człowieka?
- oczywiście; zwłaszcza gdy się go dobrze nie zna. Lubię patrzeć na nich przez okno, jak chodzą po ulicy.
Jestem kopnięty. czasem nie mogę znieść ludzi takimi, jakimi są – mnie zawsze trzeba ogłupiać. Psychiatrzy z pewnością mają na to jakieś wyrażenie, ale ja też mam na składzie parę wyrażeń na psychiatrów.
JEDZ!
– one mają takie małe dupki...widzę je...ooo...
– wszystko, co jesz, ma jakąś dupę. ty masz dupę, ja mam dupę, wszyscy mamy dupy. twoja purpurowa „Szpilka-do-krawata” też ma dupę...
Seks jest interesujący, ale nie aż tak ważny. chodzi mi o to, że nie jest aż tak ważny – z fizycznego punktu widzenia – jak wydalanie. facet może przeżyć i 70 lat bez jednego numeru, ale umarłby w ciągu tygodnia, gdyby nie był w stanie walnąć klocka.
Możesz zamknąć tygrysa w klatce, ale nigdy nie będziesz miał pewności, że go złamałeś. Z ludźmi jest łatwiej.
według mych własnych obliczeń zaliczyłem do tej pory tylko 2500 kobiet, ale widziałem 12 500 gonitw i jeśli miałbym komuś służyć radą, to proszę bardzo: weźcie się lepiej za akwarele.
No to, że prawie we wszystkim się zgadzamy?
– dlatego jesteśmy przyjaciółmi, tak myślę. w prawdziwej przyjaźni właśnie o to chodzi
– o dzielenie tych samych przesądów na podstawie tych samych doświadczeń.
Powiedz coś nowego.
– no więc, muszę wylatać jakąś cizię, i to szybko, inaczej zeświruję.
– za wysokie koszta, zapomnij.
– wiem, ale nie mogę. zaczynam mieć pokopane sny. śni mi się na przykład, że rżnę kurczaki.
– kurczaki? i da się?
– we śnie się da.
Jak tu można spokojnie walnąć klocka, jeśli w dupie ma się chrześcijański korek na 2000 stóp?
W rzadkich chwilach jestem artystą [...] przez większość czasu jestem nikim.
Pamiętam tam takie stwierdzenie Whitmana: "aby mieć świetnych poetów, potrzebujemy świetnych czytelników". wiesz, zawsze miałem Whitmana za lepszego od siebie, o ile to cokolwiek znaczy, ale tym razem uważam, że powinien był powiedzieć na odwrót, czyli: "aby mieć świetnych czytelników, potrzebujemy świetnych poetów".
upadłem na ulicę pełną szczurów, zużytych prezerwatyw, podartych gazet, uszczelek, gwoździ, spalonych zapałek, pudełek po zapałkach, zaschniętych dżdżownic; na bruk lepki od obciągania fiutów, mokry od sadystycznych cieni, zagłodzonych kotów, podpasek, petów. I wtedy do mnie dotarło, że przecież i tak mam szczęście, bo to "pokorni odziedziczą ziemię".