Kiedyś uśmiechanie się przychodziło mi naturalnie, ale teraz niemal za każdym razem jest to tylko poza.
Rozumiem teraz, że czasami dwoje ludzi może stracić nadzieję, pożądanie albo szczęście, ale utrata tego wszystkiego nie oznacza, że poniosło się porażkę.
Ale w tym właśnie tkwił nasz błąd. Przestaliśmy rozmawiać o wszystkich tych sprawach, o których nigdy nie należało milczeć.
Łzy to nic nowego, ale teraz są inne. Nie płaczę za czymś, co nigdy się nie zaczęło. Płaczę za czymś, co zbliża się ku końcowi.
Obiecuję, że będę kochał Cię bardziej, gdy będziesz w rozpaczy niż wtedy, gdy będziesz szczęśliwa. (…)
Obiecuję, że będę kochał Cię bardziej, gdy będziesz płakać, niż wtedy, gdy będziesz się śmiać.
Obiecuję, że będę kochał Cię bardziej, gdy będziesz mnie nienawidzić, niż wtedy gdy będziesz mnie kochać.
I obiecuję...przysięgam.. że kocham Cię bardziej w chwili, gdy czytasz ten list, niż wtedy gdy go pisałem. Nie mogę doczekać się spędzenia z Tobą reszty życia. Nie mogę się doczekać oświetlenia całego Twojego ideału. Kocham Cię. Bardzo".
Od tak dawna patrzę w przeciwną stronę niż Graham, że nawet nie pamiętam, jak wyglądają jego oczy, kiedy się kochamy. Z kolei on na pewno rozpoznałby mnie po samych włosach nad karkiem po tych wszystkich razach, gdy w nocy odwracałam się do niego plecami.
Albo ma uzasadnione poczucie winy, albo w końcu przestał walczyć o nasze małżeństwo. Ale czy nie tego właśnie chciałam - żeby przestał tak ciężko walczyć o coś, co tylko jeszcze bardziej go unieszczęśliwia?
Jest w nim jakiś smutek. Nie ten związany z naszą obecną sytuacją. To coś głębszego...jakby było jego częścią. Widywałam już ludzi o uśmiechniętych spojrzeniach, ale w jego oczach jest jakiś ból.
Chcę mieć dzieci, tylko jeśli będę mógł mieć je z tobą. Chcę mieć z tobą mnóstwo dzieci. Chcę patrzeć, jak rośnie ci brzuszek, chcę patrzeć, jak po raz pierwszy trzymasz nasze dziecko w ramionach, i chcę patrzeć, jak płaczesz z oszałamiającego szczęścia. A w nocy chcę stać w drzwiach pokoju dziecięcego i patrzeć, jak kołyszesz nasze dzieci do snu i im śpiewasz. Najbardziej na świecie chcę sprawić, być została mamą.
Gdybym nie zauważał twojego stanu emocjonalnego, byłbym tylko zakochanym w tobie mężczyzną. A ja jestem kimś więcej. Jestem twoją bratnią duszą i czuję wszystko to, co czujesz ty.
Jego wyrazy twarzy są takie skrajne. Kiedy jest smutny, wygląda smutniej niż ktokolwiek, kogo znam. Ale kiedy jest radosny, wydaje się najradośniejszy ze wszystkich ludzi.
(...) irytuje mnie własna reakcja na jego obecność. Graham nawet mnie nie dotyka, a i tak czuję go wszędzie. Jason dotyka mnie wszędzie, a nie czuję go nigdzie.
Ładnie pachnie. To okropne, że chociaż tak bardzo mnie zranił, do mojego ciała nie dotarła wiadomość, że powinien być dla mnie odpychający. Gdyby jakiś naukowiec znalazł sposób na pogodzenie serca z mózgiem, na świecie zostałoby bardzo niewiele cierpienia.
Nazywam to tańcem rozwodowym. Partner pierwszy przysuwa się do pocałunku, partner drugi go nie odwzajemnia, partner pierwszy udaje, że nie zauważył.
Chociaż już prawie zupełnie przestałam się łudzić, że zajdę w ciążę, wciąż kurczowo trzymam się tej resztki nadziei przynajmniej raz w miesiącu. Nie wiem, czy to czyni mnie silną czy żałosną.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku mój list będzie pełen dobrych wieści.
Do tego czasu będę Cię kochał coraz bardziej i bardziej wraz z każdą trudnością, jakiej stawiamy czoła. Bardziej, niż Cię kochałem wtedy, gdy wszytko było idealne.
Tajemnica wyziera z jego ciemnych oczu, przygniata ciężarem wszystkie te myśli, których on nigdy nie wypowiada. Właśnie jego milczenie pociągało mnie w dniu, gdy się poznaliśmy. Sprawiało, że czułam spokój. To zabawne, że teraz mnie niepokoi.
(...) codziennie coś przypomina mi, że być może nigdy nie zostanę matką. Pamiętam o tym za każdym razem, gdy widzę dziecko. Albo kobietę w ciąży. Prawie przy każdym filmie, który oglądam, książce, którą czytam, piosence, którą słyszę. A ostatnio...za każdym razem, gdy dotyka mnie mąż.
Widzę po wyczerpaniu na jego twarzy, że znowu się poddał. Nie winię go. Po co wciąż walczyć o kogoś, kto już nie walczy o ciebie?