Władca Pierścieni to epicka opowieść z gatunku fantasy która jest kontynuacją powieści "Hobbit, czyli tam i z powrotem". Władca Pierścieni składa się z trzech tomów: "Drużyna Pierścienia", "Dwie wieże" i "Powrót króla".
Czy przygody nigdy się nie kończą? Myślę, że nigdy. Ktoś musi zawsze ciągnąć dalej zaczęty wątek.
Nogi Dużych Ludzi nieraz ustają na wyboistej drodze, po której krasnolud wędruje dalej, chociaż dźwiga brzemię dwakroć cięższe niż on sam.
- Gandalf! - zdołałem wreszcie wymówić, chociaż tylko szeptem. Czy myślicie, że odpowiedział: "Dobry wieczór, Pippinie! Cóż za miła niespodzianka!"? Wcale nie! Powiedział:
- Wstawaj, Tuku, bęcwale jeden! Gdzie, u diaska, podziewa się Drzewiec wśród tego rumowiska? Mam do niego sprawę. I to pilną!
A przecież
Taurelilomea - tumbalemorna
Tumbaletaurea Lomeanor
- tak dawniej mawiały elfy. Świat się zmienił, lecz pozostaje jeszcze gdzieniegdzie wierny.
- Coś ci dolega Frodo? - spytał jadący obok Gandalf.
- Tak, boli mnie ramię. Rana znowu się odezwała, a pamięć ciemności wciąż wisi nade mną. Dziś mija rok tamtego dnia.
- Cóż, niestety, są takie rany, które się nigdy do końca nie zaleczą - rzekł czarodziej.
- Obawiam się, że tak właśnie jest z moją. Naprawdę nigdy chyba nie ma całkowitych powrotów. Co z tego, że znajdę znów w Shire, jeśli wcale nie zobaczę jej takiej samej, gdyż i ja nie jestem już ten sam. Zostałem raniony nożem, zębem, powaliła mnie trucizna, niosłem okrutny ciężar. Gdzież wreszcie znajdę prawdziwy odpoczynek?
- Sama historia nie kończy się - odparł Frodo - lecz osoby biorące w niej udział odchodzą, gdy kończy się ich rola. Nasza rola także się skończy, prędzej czy później.
- W tym celu właśnie zostaliście wezwani. Mówię: wezwani, jakkolwiek nie ja was do swego domu zwoływałem, goście z różnych dalekich stron! Przybyliście i spotkaliście się wszyscy w tym samym dniu, jak gdyby przypadkiem. A jednak to nie przypadek.
- Eowino, nie chciałbym, żeby świat się skończył, nie chciałbym tak prędko utracić tego, co dopiero teraz znalazłem.
- Utracić, co znalazłeś? - spytała. Spojrzała mu w oczy poważnie i łagodnie. - Nie wiem, co mógłbyś w tych dniach znaleźć i co obawiasz się stracić. Nie, nie mówmy o tym, przyjacielu. Nie mówmy o niczym! Stoję na jakiejś okropnej krawędzi, ciemności nieprzeniknione wypełniają otchłań u moich stóp i nie wiem, czy za mną jest jakieś światło. Nie mogę się jeszcze odwrócić. Czekam na dopełnienie się losu.
- Wszyscy na to czekamy - rzekł Faramir.
- Gdybym do własnych sił dołączył jego moc, rozporządzałbym zbyt wielką, straszliwą potęgą, a Pierścień zyskałby nade mną władzą tym większą, tym bardziej zabójczą (...) Bo nie chcę stać się podobny do Władcy Ciemności. A przecież Pierścień trafia do mojego serca poprzez litość, litość dla słabości; pożądam siły po to, by czynić dobrze.
I rozpłakał się nagle. A z nim razem śmiało się i płakało całe wojsko i dopiero gdy wśród śmiechu i łez czysty głos minstrela wzbił się dźwiękiem złota i srebra, ucichli wszyscy. Minstrel śpiewał to w języku elfów, to we Wspólnej Mowie, aż serca słuchaczy poruszone słodyczą słów wypełniły się radością ostrą jak miecze i myśl ich uleciała w krainę, gdzie ból i szczęście stapiają się w jedno, a łzy poją weselem jak wino.
- Ja tej rzeczy nie wezmę, nie schyliłbym się po nią, gdyby leżała na gościńcu. Nawet gdyby Minas Tirith chwiała się w posadach i gdybym ja tylko mógł ją uratować używając oręża Czarnego Władcy dla jej dobra i ku własnej sławie.
Królowie wznosili grobowce bardziej okazałe niż pałace, w których żyli, a imiona przodków były im droższe od potomków.
...jestem dostatecznie mądry, aby wiedzieć, iż są takie zagrożenia, od których trzeba się trzymać jak najdalej.
Muszę najpierw ochłonąć i pomyśleć. Bo łatwiej krzyknąć "hop", niż przeskoczyć.
Niechaj szczęście was nie opuszcza w drodze, a potem czeka na was za rodzinnym progiem.
Odwróć twarz od zielonego świata i spójrz tam, gdzie wszystko wydaje się jałowe i zimne.
Elfowie rzadko udzielają porady nie obwarowanej zastrzeżeniami, rada bowiem to niebezpieczny dar, nawet gdy mędrzec daje ją mędrcowi. Nikt nigdy nie zna wszystkich okoliczności i możliwych skutków jakiejś sytuacji.
Często tak musi być, gdy coś jest zagrożone: ktoś musi skarb porzucić, utracić, aby ktoś inny mógł go zachować.