Jeśli tylko to możliwe, z pewnością lepiej zajmować się morderstwem, przed jego popełnieniem, niż po.
Tak mi brakuje Hastingsa – westchnął Poirot. – Miał taką wyobraźnię! Był taki romantyczny! To prawda, że zawsze wyobrażał sobie nie to, co trzeba, ale i to było pomocne.
- ...nie bądź sknerą. Masz kupę pieniędzy.
- Przyjacielu, nie przemawia przeze mnie skąpstwo, tylko zmysł do interesów. Gdybym był milionerem, też bym płacił tylko tyle, ile się należy.
Własne oczy was okłamują, tak jak okłamywały was w tą noc na Balu Victory. Widzieć coś na własne oczy, jak to się mówi, nie zawsze oznacza widzieć prawdę. Trzeba patrzeć oczami rozumu, trzeba używać tych małych, szarych komórek!
- To dosyć dziwne wydarzenie - zauważył. - Może zainteresowałyby pana Poirota. Wie pan, Poirot, słyszałem o panu...od Higginsona - (Higginson to było nazwisko naszego znajomego oficera) - mówił, że jest pan orłem w psychologii.
- Owszem, studiuję psychologię - przyznał ostrożnie mój przyjaciel.
- Zwrócił pan uwagę na twarz mojego kuzyna? Był zdruzgotany, nieprawdaż? Wie pan, dlaczego? Chodzi o dawną, przebrzmiałą historię klątwy rodzinnej. Opowiedzieć panu o tym?
Nic się nie może równać z rozsądkiem szaleńca.
- Tu jest adres - Porot podał mu skrawek papieru.
- Ależ ta kartka jest pusta!
- Bo czekam, aż pan mi napisze.