Obudziłam się w ciemności. Zamrugałam, po czym uniosłam się na łokciu, by przyśpieszyć w ten sposób procesy myślowe i przypomnieć sobie, co się wydarzyło.
Moje palce trzęsły się lekko, gdy zaciskałam je na srebrnej klamce. Wstrzymałam też oddech i poczułam się, jakbym miała właśnie wkroczyć do Narnii. Brakowało jeszcze, żeby oślepiła mnie dolatująca ze środka tajemnicza poświata, choć gdy weszłam do swojego nowego, małego i bardzo jasnego królestwa, faktycznie zmrużyłam oczy.
Włosy w kolorze ciemnoblond może i sprawiały wrażenie rozczochranych, jednak coś mi mówiło, że ich właściciel sam ułożył je, by tak wyglądały. Byłam też uprzedzona do mężczyzn z brodami, bo budziły one mój niepokój, ale akceptowałam delikatny i idealnie zadbany zarost Willa.
Odczekałam swoje przy taśmie z bagażami. Gdy nadjechała moja ciężka walizka, pomógł mi z nią pewien mężczyzna, którego kojarzyłam z samolotu. Kiedy wymieniałam z nim uprzejmości, moje uszy ucieszył jego mocno brytyjski akcent. Po chwili ów człowiek zniknął w tłumie, przepadł na zawsze w tym wielkim kraju, a ja poczułam, że wraz z nim zerwały się moje ostatnie, symboliczne więzi z Anglią.
Moje serce zatrzymało się na chwilę, a potem zabiło mocniej. Nagle moje próby rozbudzenia przerodziły się w głęboką rozpacz. Nawet nie wiem, w którym momencie zjawiła się opieka społeczna. Obcy ludzie uspokajali mnie łagodnymi głosami, gdy siedziałam na kanapie i płakałam.
Dotychczas tylko raz myślałam o własnej śmierci i było to zaraz po tym, jak zostałam poinformowana o wypadku, w którym zginęły moja mama i babcia. Moją pierwszą myślą było wtedy, że co ja zrobię na tym świecie bez mamy. Rozważałam, żeby pójść w jej ślady, ale tylko przez jedną, naprawdę ciężką noc, kiedy nie mogłam spać i wylałam morze łez. Następnego dnia dowiedziałam się, że mam braci.
- Co masz na myśli, że cię słuchał? - zapytał marszcząc brwi. - A kto cię nie słucha?
- Był kimś, kto lubił ze mną rozmawiać.
- Ja przecież też mogę z tobą rozmawiać...
- Ale on...
- No co on?
- On chciał.
Rezydencja Monetów straszyła najbardziej właśnie takim późnym wieczorem, kiedy to z pozoru zdawała się już smacznie spać, podczas gdy mroczne sekrety harcowały śmielej po jej kątach.
(...) najlepszy prezent, jaki możemy podarować komuś na urodziny czy w święta, to czas.
- Jestem jak obca.
- Jesteś jak skarb. [...] Zagubiona i odnaleziona, jesteś jak skarb. - Kciukiem przejechał po moim mokrym policzku. - I tak masz się czuć, dziewczynko. Wyjątkowo. Jasne?.
- I pamiętaj, niektóre marne szkolne znajomości nie mogą się równać z więziami rodzinnymi. Twoja koleżanka, Audrey, o tym wie i zawsze weźmie stronę swojego brata. Z kolei twoją tronę wezmę ja.