Wszyscy idziemy w tym samym kierunku, od zdeterminowania do wolności, od rytuału do wolnego wyboru.
Czasami kupuję różne magazyny i gazety, ale zwykle czytanie ich przyprawia mnie o niesprecyzowane poczucie winy. Że czegoś nie zrobiłam, o czymś zapomniałam, nie staję na wysokości zadania, że w jakiejś istotnej sprawie odstaję od reszty. Z pewnością gazety mogą mieć rację. Ale gdy uważnie się przyjrzeć ruchowi na ulicy, można pomyśleć, że wielu innych ludzi też ma ten sam problem i też czegoś nie zrobiło ze swoim życiem.
Długo zastanawiałam się nad tym, co powiedziała Popielista. I myślę, że pasuje do tego pewna moja Teoria. Uważam mianowicie, że ludzka psychika powstała po to, żeby nas obronić przed zobaczeniem prawdy. Żeby nie pozwolić nam na ujrzenie mechanizmu wprost. Psychika to nasz system obronny – dba o to, żebyśmy nigdy nie pojęli tego, co nas otacza. Zajmuje się głównie filtrowaniem informacji, mimo że możliwości naszego mózgu są ogromne. Bo nie dałoby się unieść tej wiedzy. Każda najmniejsza cząstka świata składa się bowiem z cierpienia.
Psychika to nasz system obronny - dba o to, żebyśmy nigdy nie pojęli tego, co nas otacza. Zajmuje się głównie filtrowaniem informacji, mimo że możliwości naszego mózgu są ogromne. Bo nie dałoby się unieść tej wiedzy. Każda najmniejsza cząstka świata składa się bowiem z cierpienia.
Chyba na tym polega modlitwa - spokojnie sobie pomyśleć, nic nie chcieć, o nic nie prosić; po prostu zrobić porządek we własnej głowie.
Właśnie o Zmroku dzieją się najciekawsze rzeczy, bo wtedy zacierają się proste różnice. Mogłabym żyć w wiecznym Zmierzchu.
Żadne ludzkie serce nie jest w stanie znieść tyle bólu. Cała ludzka skomplikowana psychika powstała po to, żeby nie pozwolić człowiekowi zrozumieć, co tak naprawdę widzi. Żeby prawda do niego nie dotarła, poowijana w iluzję, pustą gadaninę.
Trzeba jednak pamiętać, że kto nie ma swoich praw, tego nie dotyczą obowiązki.
Tam kazały mi czekać, a że byłam głodna, wyjęłam z torby ciastka posypane kokosem i wsuwałam je. Lekarz pojawił się po chwili. Był jasnobrązowy jak włoski orzech. Popatrzył na mnie i powiedział:
- Ja też lubię wiewiórki kokosowe.
Tym mnie do siebie przekonał. Okazało się, że miał pewną swoją Właściwość - jak ludzie, którzy uczyli się polskiego już w dorosłym życiu, czasami zamieniał jedne słowa na zupełnie inne.
Nie wiem, jak to się działo, że wszystko uchodziło mu płazem. Może strzegły go anioły; czasami tak bywa, że stają po niewłaściwej stronie.
Plon mojego życia nie jest budulcem niczego, ani w moim czasie, teraz, ani w żadnym innym, nigdy.
Ale dlaczego mielibyśmy być pożyteczni i wobec czego? Kto podzielił świat na bezużyteczne i pożyteczne, i jakim prawem? Czy oset nie ma prawa do życia albo Mysz, która zjada ziarno w magazynach, Pszczoły i Trutnie, chwasty i róże. Czyj to rozum odważył się na taki tupet, żeby sądzić, kto jest lepszy, a kto gorszy? Wielkie drzewo, krzywe i dziurawe, przetrwało wieki i nie zostało ścięte, bo w żadnym wypadku nie dałoby się niczego z niego wykonać. Ten przykład powinien podnieść na duchu takich jak my. Wszyscy znają korzyść z pożytecznego, ale nikt nie zna pożytku z nieużytecznego.
I może sam Blake, gdyby żył, widząc to wszystko, powiedziałby, że są takie miejsca we Wszechświecie, gdzie nie doszło do Upadku, świat nie został postawiony na głowie i pozostał Edenem. Tu Człowiek nie kieruje się już regułami rozumu, głupimi i sztywnymi, lecz - sercem i intuicją. Ludzie nie przelewają z pustego w próżne, popisując się tym, co wiedzą, ale tworzą rzeczy niebywałe, posługując się wyobraźnią. Państwo przestaje być kajdanami, codzienną uciążliwością i pomaga ludziom realizować ich marzenia i nadzieje. A człowiek nie jest jakimś trybem w systemie, rolą, ale wolną Istotą.
Pies Żebrakowi, Wdowie Kot pozostał, Tyś z tłustym brzuchem się nie rozstał.
W moim charakterze tkwi pewna przypadłość, która zaciemnia obraz rozłożenia planet. Patrzę na nie przez swój lęk i mimo pozorów pogody ducha, którą mi naiwnie i prostodusznie przypisują ludzie, widzę wszystko jak w ciemnym lustrze, jak przez przydymioną szybę. Oglądam świat tak samo, jak inni patrzą na zaćmione Słońce. Tak ja widzę zaćmioną Ziemię. Widzę, jak poruszamy się po omacku w wiecznym mroku, jak Chrabąszcze złapane do pudełka przez okrutne dziecko. Łatwo jest nas uszkodzić i skrzywdzić, połamać na kawałki nasze misternie sklecone, cudaczne istnienie. Wszystko odczytuję jako nienormalne, straszne i zagrażające. Widzę tylko Katastrofy. Ale skoro początkiem jest Upadek, to czy można upaść jeszcze niżej?
Trzeba mieć oczy i uszy otwarte, kojarzyć fakty. Widzieć podobieństwo tam, gdzie inni widzą całkowitą odmienność, pamiętać, że pewne wydarzenia dzieją się na różnych poziomach lub, mówiąc innymi słowy, wiele zdarzeń jest aspektami tego samego. I że świat jest wielką siecią, że jest całością i nie ma żadnej rzeczy, która byłaby osobna. Że każdy, najmniejszy nawet fragment świata związany jest z innymi skomplikowanym Kosmosem korespondencji, które trudno jest przeniknąć zwykłemu umysłowi. Tak to działa. Niczym japońskie auto.
Ale dlaczego mielibyśmy być pożyteczni i wobec czego? Kto podzielił świat na bezużyteczne i pożyteczne, i jakim prawem. Czy oset nie ma prawa życia, albo Mysz, która zjada ziarno w magazynach, Pszczoły i Trutnie, chwasty i róże. Czyj to rozum odważył się na taki tupet, żeby sądzić, kto jest lepszy , a kto gorszy? Wielkie drzewo, krzywe i dziurawe, przetrwało wieki i nie zostało ścięte, bo w żadnym wypadku nie dałoby się niczego z niego wykonać. Ten przykład powinien podnieść na duchu takich jak my. Wszyscy znają korzyść pożytecznego, ale nikt nie zna pożytku z nieużytecznego.
Lubiłam zawsze to, że ludzie są razem i nie muszą ze sobą rozmawiać. Gdyby mogli gadać, natychmiast zaczęliby sobie opowiadać głupoty, plotki, zaczęliby zmyślać i popisywać się. A tak siedzą w rzędach, każdy pogrążony w myślach, przeglądają sobie w głowie to, co się wydarzyło ostatnio, i wyobrażają, co się jeszcze wydarzy niedługo. W ten sposób kontrolują swoje życie.
- Nie jestem katoliczką.
- Nie szkodzi. Wszyscy jesteśmy kulturowymi katolikami, czy nam się to podoba, czy nie.
Wszyscy jesteśmy kulturowymi katolikami, czy nam się to podoba, czy nie.
Sypiałam swego czasu z pewnym Protestantem, który z kolei wytyczał autostrady, i on mi mówił, podobno cytując Lutra, że ten, kto cierpi widzi tył Boga. Zastanawiałam się, czy chodzi o plecy, czy może o pośladki, jak wygląda ten boski tył, skoro nie potrafimy sobie wyobrazić przodu. Wygląda więc na to, ż ten kto cierpi ma do Boga dostęp specjalny, kuchennymi drzwiami, jest błogosławiony, ogarnia jakąś prawdę, którą bez cierpienia trudno by było pojąć. W pewnym sensie zdrowy jest więc, ten kto cierpi, jakkolwiek to dziwnie brzmi. To pasowałoby do całości, myślę.