Dziedzic Popielski miał przemożne i potworne uczucie, że mija go świat i wszystko, co w nim dobre i złe; miłość, seks, pieniądze, uniesienia, dalekie wojaże, piękne obrazy, mądre książki, wspaniali ludzie - wszystko to sunie gdzieś bokiem. Czas dziedzica przemija. Wtedy w nagłej rozpaczy miał ochotę zerwać się i gdzieś pędzić. Ale gdzie i po co? Opadał na poduszki i dławił się nie wypłakanym płaczem.
Wtedy Kurt zastrzelił staruszkę, która zawsze na powitanie uśmiechała się do niego bezzębnie i w milczeniu.
- Myślałem, że Bóg jest niezmienny.
- Każdy z nas myli się w czymś istotnym. To cecha czysto ludzka. Założyciel naszego zakonu, udowodnił, że gdyby Bóg był niezmienny, gdyby znieruchomiał, świat przestałby istnieć.
Dziwne, że ponadczasowy Bóg przejawia się w czasie i jego przemianach.
Człowiek uczy się od świata, uczy się od zdarzeń, uczy się wiedzy o świecie i samym sobie, odbija się w zdarzeniach, określa swoje granice, możliwości, nadaje sobie nazwy. Anioł nie musi czerpać nic z zewnątrz, lecz poznaje przez siebie samego, całą wiedzę o świecie i sobie w sobie zawiera — takim stworzył go Bóg.
[...] nic tak nie leczy smutku jak działanie.
"Źle się żyje bez mężczyzny” – myślała wieczorem w łóżku. Piersi i brzuch Stasi
chciały przytulić się do męskiego ciała, twardego i pachnącego pracą na słońcu. Stasia
zwijała poduszkę i obejmowała ją, jakby to było inne ciało. Tak zasypiała.
Któregoś dnia, gdy piła swoją kawę, przyjechali jacyś ludzie do Pawła. Dowiedziała się, że Paweł wynajął ich do budowy grobowca.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? – zapytała.
– Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Modlił się. Zaczynał od świętego Jana, uświęcającego wszelkie wody. Lecz księdzu proboszczowi wydawało się często w tej modlitwie, że święty Jan go nie słucha, że zajęty jest bardziej równaniem dnia z nocą i ogniskami rozpalanymi przez młodych, wódką, prowadzeniem wianków rzucanych na wodę, nocnymi szelestami w krzakach. Miał nawet żal do świętego Jana, który co roku, regularnie, dopuszczał, żeby Czarna zalała łąki. Z tego powodu był nawet nieco obrażony na świętego Jana. Zaczął więc modlić się do samego Boga.
Człowiek młody zajęty jest własnym rozkwitem, parciem do przodu i poszerzaniem granic: od dziecinnego łóżeczka po ściany pokoju, dom, park, miasto, kraj, świat, a potem, w wieku męskim, przychodzi czas rojenia o czymś jeszcze większym. Koło czterdziestki następuje przełom. Młodość w swoim natężeniu, w swojej mocy męczy się sobą. Którejś nocy czy któregoś poranka człowiek przechodzi granicę, osiąga swój szczyt i robi pierwszy krok w dół, ku śmierci. Wtedy pojawia się pytanie: czy schodzić dumnie z twarzą zwróconą ku ciemności, czy odwrócić się ku temu, co było, trzymać pozór i udawać, że to nie żadna ciemność, ale tylko światło zgaszono w pokoju.
Misia brała baterię i chwilę ważyła ją w ręku. Energia była ciężka. W takim małym pudełku musiało być dużo energii. Pewnie pakowano ją tam jak kapustę do kiszenia i ugniatano końcem palca.
Grzybnia podobna jest pleśni - biała, delikatna, zimna - księżycowa podziemna koronka, wilgotne mereżki plechy, śliskie pępowiny świata.
- Miałam sen - odezwała się Kłoska. - Do moich okien zapukał księżyc i powiedział "Nie masz matki, Kłosko, a twoja córka nie ma babki, czy tak?" "Tak" - odpowiedziałam. A on na to: "Jest we wsi dobra, samotna kobieta, którą kiedyś skrzywdziłem, już nawet nie wiem dlaczego. Ona nie ma dzieci ani wnuków. Idź do niej i powiedz jej, żeby mi wybaczyła. Jestem już stary i mam słaby umysł." Tak powiedział. I dodał jeszcze: "Znajdziesz ją na Górce, tam mnie przeklina, gdy co miesiąc ukazuję się światu w całej mej postaci." Zapytałam go wtedy: "Dlaczego chcesz, żeby ci przebaczyła?" A on odrzekł na to: "Bo ludzkie cierpienia żłobią ciemne zmarszczki na mojej twarzy: Kiedyś zgasnę od ludzkiego bólu." Tak mi powiedział, więc tu przyszłam.
(...) - Księżyc to tylko maska słońca. Wkłada ją, kiedy wychodzi nocą pilnować świata. Księżyc ma krótką pamięć, nie pamięta, co było miesiąc temu. Wszystko mu się plącze. Przebacz mu, Florentynko.
Florentynka westchnęła głęboko.
- Przebaczam mu. I on, i ja jesteśmy starzy, po co mamy się kłócić - powiedziała cicho. - Przebaczam ci, ty start durniu! - krzyknęła w niebo.
Anioły postrzegają świat nie przez fizyczne formy, w które on wciąż pączkuje, i które sam niszczy, ale poprzez ich znaczenie i duszę.
- Chciałbym być twoim mężem. Ruta. Chciałbym się z Tobą kochać.
- Nigdy nie będę robić tego z kimś, kogo kocham. Tylko z tymi, których nienawidzę.
Lecz zwierzęta wcale nie chciały być zamienione w ludzi, bo ludzie wydawali im się straszni jak monstra, jak potwory. Zmówiły się więc, złapały Boga i utopiły go.
Młynek jest takim kawałkiem materii, w którą tchnięto ideę mielenia. Młynki mielą i dlatego istnieją. Ale nikt nie wie, co młynek znaczy w ogóle. Może młynek jest odpryskiem jakiegoś totalnego, fundamentalnego prawa przemiany, prawa, bez którego ten świat nie mógłby się obejść albo byłby zupełnie inny. Może młynki do kawy są osią rzeczywistości, wokół której to wszystko kręci się i rozwija, może są dla świata ważniejsze niż ludzie.
Naprawić świat... powiadasz. To bardzo interesujące, ale nierealne. Świata nie da się ulepszyć ani pogorszyć. Musi zostać taki, jaki jest.